"Modigliani - pasja tworzenia", reż. Mick Davis
DOROTA SMELA • dawno temuModigliani to typowy przykład filmowej biografii artysty malarza. Typowy, bo jak większość innych obrazów o podobnej tematyce, zamiast o twórczości, mówi głównie o życiu. Nie dajcie się zatem zwieść podtytułowi: w Modiglianim mamy owszem, pasję, ale raczej do alkoholu i seksu. Procesu twórczego praktycznie nie dane nam jest oglądać. Podczas dwugodzinnego seansu na naszych oczach powstają słownie dwa obrazy.
Książka Corrado Augiasa pt. Amadeo Modigliani. Skrzydlaty Wędrowiec, która stała się podstawą scenariusza filmu, ma ten plus, że oprócz osoby włoskiego portrecisty stara się ogarnąć fenomen całej Ecole de Paris, oddać klimat kawiarenek Montmartre'u, które w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku okupowała artystyczna cyganeria. W latach 20. w La Rotonde spotkać można było Picassa, Diego Riverę, Gertrudę Stein, Jeana Cocteau i oczywiście Modiglianiego.
Film skupia się na krótkim fragmencie biografii artysty. Impresyjna narracja miesza ze sobą ostatnie miesiące życia malarza z retrospekcjami z dzieciństwa. Urodzony we Włoszech, w żydowskiej rodzinie, był dzieckiem chorowitym. Kiedy w 1916 roku porzucił Wenecję i przybył do Paryża, nosił w sobie śmiercionośne prątki gruźlicy. Zdrowie miał jednak w głębokiej pogardzie. Obserwując jego ekscesy, gdy owiany chmurą tytoniu włóczy się po knajpach, wlewając w siebie tanie wino i plując krwią, już wiemy, że lekarze dali mu zaledwie pół roku życia. Fabuła zawiązuje się w momencie kiedy Modigliani spotyka piękną Jeanne Hebuterne, 14 lat młodszą od siebie studentkę Akademii Colarossi. Efektem romansu tych dwojga jest ciąża i dziecko. Ponieważ Jeanne pochodzi z katolickiej rodziny, w której ani żydowskie pochodzenie, ani daleka od sakralnej sztuka Amadeo nie może znaleźć poklasku, potomek trafia do ochronki. Modigliani, niezdolny do utrzymania w ryzach nawet własnego życia, miota się pomiędzy miłością do dziewczyny, lękiem przed ojcostwem i nieposkromionym hedonizmem, który rzuca go w ramiona innych kobiet, pijackich burd i destrukcyjnych działań.
W końcu podejmuje ostatnią próbę – postanawia wziąć udział w słynnym paryskim konkursie malarskim — wygrana oznacza duże pieniądze i prestiż, czyli wszystko to, czego dotąd mu brakowało. Do konkursu przystępuje także z przekory Picasso. Rywalizacja dwóch mistrzów sztalugi jest drugim prominentnym wątkiem filmu. Modigliani za życia nie był realną konkurencją dla słynnego kubisty; znany był jedynie w wąskim kręgu zaprzyjaźnionych artystów. Podczas kiedy Hiszpan regularnie wystawiał swoje płótna, Modigliani malował portrety na zamówienie, czasem akty, a całą jego twórczość kupowało zaledwie dwóch marszandów – polski poeta Leon Zborowski i Paul Alexandre. Niemniej Picasso miał świadomość wyjątkowości stylu Włocha – jego przesyconych świetlistymi kolorami oszczędnych portretów ludzi o charakterystycznie wydłużonych sylwetkach i pustych oczach. Ponoć na łożu śmierci wielki Pablo wspominał pijaka i awanturnika, który pół wieku wcześniej rzucił mu wyzwanie.
Modigliani to typowy przykład filmowej biografii artysty malarza. Typowy, bo jak większość innych obrazów o podobnej tematyce, zamiast o twórczości, mówi głównie o życiu. Nie dajcie się zatem zwieść podtytułowi: w Modiglianim mamy owszem, pasję, ale raczej do alkoholu i seksu. Procesu twórczego praktycznie nie dane nam jest oglądać. Podczas dwugodzinnego seansu na naszych oczach powstają słownie dwa obrazy. Brak sztuki w biografiach malarzy to niestety praktyka dość powszechna, jednak niepozbawiona wyjątków. W filmie o Pollocku, być może ze względu na skomplikowaną technikę malarską, jaką stosował, artysta pokazywany był przy pracy wielokrotnie, w "Caravaggiu" aktor nie odrywał się od sztalugi, zaś w zmyślonej historyjce z życia tajemniczego Vermeera nie tylko intryga fabularna, ale i zdjęcia służyły przybliżeniu widowni świata barw i kształtów z płócien niderlandzkiego mistrza. W Modiglianim z jakiegoś powodu producenci założyli, iż bardziej interesująca dla widza będzie proza życia malarza: bolesnego, pełnego porażek, dramatów, biedy, chorób. Czyli nic nowego.
I jeszcze jedno. Niektórych może zdziwić, że taki chory, umierający gruźlik prezentuje się nad wyraz soczyście. Pochodzący z Kuby Andy Garcia, który jest okazem zdrowia, został nietrafnie obsadzony w roli Modiglianiego, o czym wie każdy, komu dana jest minimalna wiedza o artyście i wpływie gruźlicy na fizjonomię chorego. Mimo iż warsztat Garcii nie budzi zastrzeżeń, to nieprzyzwoite jest to, że poprzez swoje wpływy jako producent filmu Kubańczyk wywalczył sobie rolę, do której nie pasował.
Na koniec dla równowagi słowo zachęty — brak płócien Modiglianiego rekompensują świetne zdjęcia Emanuela “Manu” Kadosha. Filmując nierzadko z ręki, umiejętnie stosując filtry sepiowe i bawiąc się złudzeniem optycznym, operator uzyskał niezwykle plastyczny kadr, dając filmowi sugestywny, oniryczny klimat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze