"Duża ryba", reż. Tim Burton
MICHAŁ GRZYBOWSKI • dawno temuWilliam Bloom na wieść o umierającym ojcu porzuca obowiązki dziennikarza w jednym z paryskich dzienników i wraca do rodzinnej Alabamy. To dla niego ostatnia szansa, aby dowiedzieć się czegoś więcej o bliskim, którego na dobrą sprawę w ogóle nie zna. Edward Bloom to bowiem niepoprawny mitoman i gawędziarz, w którego - bardzo zajmujących trzeba przyznać - opowieściach nie ma na pierwszy rzut oka cienia prawdy. Nie zamierza też nagle zmieniać swoich przyzwyczajeń...
Scenariusz powstał na podstawie powieści Daniela Wallace'a i Tim Burton od razu wydał się idealnym reżyserem — nie brakuje tu olbrzymów, wilkołaków, czarownic i innych fantastycznych postaci, gdyż film składa się w dużej mierze z mocno podkoloryzowanych opowieści Edwarda Blooma, ale gdyby nie pomysłowy scenarzysta, do całego przedsięwzięcia pewnie w ogóle by nie doszło. To co zrobił z książką Wallace'a John August zasługuje na słowa najwyższego uznania; ta ostatnia jest dla filmowca wyjątkowo niewdzięczna. Wspaniale wykorzystał on możliwości, jakie daje film, i niektóre sceny bronią się na ekranie nawet lepiej niż na papierze.
Spora w tym zasługa dobrze dobranych aktorów charakterystycznych (do takich z pewnością można zaliczyć blisko dwu i półmetrowego Matthew McGrory), na drugim planie błyszczą m.in. Steve Buscemi, Danny De Vito i Helena Bonham Carter, wszyscy mają krótkie, ale "mocne" wejścia. Na pierwszym miał królować McGregor, ale Albert Finney każdą sceną kradnie mu film (obaj grają Eda, z tym, że w różnym wieku). Szkoda tylko, że nikt nie miał pomysłu na — bardzo ważną przecież — postać Williama; Crudup nie miał tu wiele to zagrania, może dlatego wypadł wyjątkowo blado.
Tam gdzie jest Tim Burton, musi pojawić się też jego stały współpracownik, chyba najbardziej wzięty kompozytor Hollywoodu, Danny Elfman. Nie wiem jak on to robi, ale jego kompozycje są zawsze świeże, chociaż już po dwóch taktach można wychwycić charakterystyczny styl członka słynnego Oingo Boingo. Ścieżka dźwiękowa "Dużej Ryby" zaowocowała trzecią już nominacją do Oscara.
Tim Burton udowodnił, że wpadka z nową wersją "Planety Małp" była jedynie jednorazowym spadkiem formy i stworzył film niezwykły: oryginalny, pełen wyobraźni — jednym słowem po prostu burtonowski. Przygody Eda Blooma z czystym sercem będzie można postawić na półce obok wyczynów Edwarda Nożycorękiego i Ed Wooda, chociaż "Duża Ryba" nie jest do końca typowym filmem tego reżysera — ładunek ciepła i optymizmu jest tu niewspółmiernie wysoki w porównaniu do jego innych filmowych dzieł. Piękna współczesna bajka niepozbawiona jednak ważnych pytań i odpowiedzi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze