Stopniowo relacje Judyty i Ibrahima przeradzają się w gorący, pełen poezji i egzotyki związek. Judyta jest przekonana, że znalazła mężczyznę, z którym będzie chciała spędzić resztę życia. Niestety nasza bohaterka nie wie, że ten czarujący mężczyzna nosi w sercu bolesną tajemnicę, która wyjdzie na jaw przez przypadek, kiedy Judyta wyjedzie z Ibrahimem do Istambułu. Miłość przerodzi się w koszmar.
Nie są nam obce wstrząsające opowieści o Polkach, które postanowiły wyjść za mąż za mężczyznę pochodzącego z Bliskiego Wschodu i – wyjeżdżając z mężem do jego ojczyzny – nie potrafiły dostosować się do nowej patriarchalnej kultury. W książce Justyny Filosek nie mamy do czynienia z tego typu opowieściami, chociaż aż do ostatniej strony gdzieś kołatają nam w głowie historie tak sugestywnie przedstawiane w telewizyjnych programach i filmach z Hollywood. Opowieść Filosek jest nieco inna – chociaż emocjonalnie ma wiele wspólnego z bolesnymi doświadczeniami Europejek mieszkających na Bliskim Wschodzie.
W tej niewielkiej książeczce znajdziemy przede wszystkim poetycką próbę opisu tego, co dzieje się między dwojgiem ludzi, którzy się w sobie zakochują. W relacjach Ibrahima i Justyny jest bowiem mnóstwo poezji, rozmów o kulturze Bliskiego Wschodu. Ta para wierzy, że ich spotkanie miało mistyczny charakter i było już wcześniej zapisane w gwiazdach przez aniołów (właśnie taka stylistyka charakterystyczna jest dla opowieści Filosek). Ich spotkania wydają się być jakąś mistyczną komunią, która przypominać może zaślubiny nieba i ziemi. Miejscami jest tego w książce zdecydowanie za dużo, ale właśnie taki pomysł na opowieść miała Justyna Filosek, chcąc pokazać to, co może się dziać między zakochanymi ludźmi, którzy wierzą, że na swojej drodze spotkali przysłowiową „drugą połowę” i dzięki temu ich życie nabrało sensu. Właśnie tak dzieje się między Judytą a Ibrahimem, których połączyło nie tylko uczucie, ale i fascynacja tą samą kulturą, obyczajowością i religijnością. Niestety fragmenty tej książki przypominają mdławy harlequin, w którym przystojny rycerz przyjeżdża do swojej wybranki serca na pięknym rumaku. Cóż, jeśli ktoś lubi takie historie, nie będzie miał nic przeciwko temu, by poczytać o miłości Polki i Turka. Niestety spójność tej narracji burzy zakończenie, kiedy okazuje się, że Ibrahim to człowiek pełen nieszczerości i brutalności – mężczyzna, który kiedyś skrzywdził kobietę i jest w stanie zrobić to ponownie. Nagle do tej poetyckiej opowieści wkrada się brutalna rzeczywistość, która doprowadza do tragedii. Jak już wspomnieliśmy na początku, takie wydarzenia naprawdę mają miejsce, więc nie możemy mieć do autorki pretensji. Tylko że nie przekonuje czytelnika tak nagła zmiana zachowania głównego bohatera – zmiana tak drastyczna, że wydaje nam się, iż obcujemy z zupełnie innym człowiekiem. Coś się w tej książce nie zgadza. Jest w niej jakaś niespójność, której nie możemy zaakceptować.
Mimo wszystko do Zaćmienia Księżyca można zajrzeć, m.in. po to, by przekonać się, że o miłości można jeszcze pięknie pisać, odnajdując w tym uczuciu nie tylko to, co da się sprowadzić wyłącznie do ludzkiej fizyczności.