"Oliver Twist", reż. Roman Polański
Teraz okaże się, czy krnąbrny Oliver stanie się małym kryminalistą i zawiśnie na szubienicy, jak przepowiadali mu wychowawcy z sierocińca…
Roman Polański słynie z wyśmienitych scenografii swoich filmów. Wystarczy wspomnieć Piratów czy nagrodzonego Oscarem Pianistę. Podejmując się ekranizacji powieści Charlesa Dickensa, przeniósł na ekran świat niezwykle sugestywny. Mroczne, obskurne zaułki XIX-wiecznego Londynu, po których myszkują szczury, surrealistyczne wnętrza i sprzęty domowe pełne unikatowego wyrazu…Ten baśniowy świat w niczym nie przypomina dekoracji i teatralnych rekwizytów. Raczej gigantyczny, ożywiony targ urokliwych staroci. Wielką zaletą Olivera Twista jest również swoiste przerysowanie postaci i scenerii. Bajkowy nadrealizm dobrze oddaje siłę dziecięcej wyobraźni, dla której postacie dorosłych są czasami tajemnicze, mgliste i na swój sposób olbrzymie. Oliver bywa wobec nich bezsilny, ale nadal zachowuje wolność wyboru.
Aktorzy, a zwłaszcza Ben Kingsley, dają prawdziwy popis. Z początku drażnił mnie dubbing - chciałoby się posłuchać angielszczyzny Dickensa - ale dałem się przekonać. Postacie są bardzo wyraziste, to dickensowska specyfika. W jego powieściach łotrzykowie są naprawdę potworni, a dobroć dobrych zakrawa na masochizm. Ułatwia to odbiór dzieciom. Jednocześnie postacie nie są jednowymiarowe na modłę Walta Disneya. Nawet Fagin usprawiedliwia swoje złe postępki i okazuje Oliverowi sympatię. Słowem, nawet najgorszy łajdak widzi siebie w dość korzystnym świetle.
Warto zabrać do kina dzieci. Z reakcji, które zaobserwowałem w trakcie sensu, wynikało, że przeżywały ten film bardzo silnie. Fakt, że Oliver zbiera potworne cięgi, nie czyni tego filmu niepotrzebnie okrutnym. Nawet jeżeli Oliver Twist jest chwilami obrazem mrocznym i brutalnym, to stanowi niegłupią lekcję postępowania i moralnych wyborów. Przy czym nie jest to dydaktyka zbyt nachalna i czarno–biała, jako ze najbardziej wzruszającą postacią jest Lancy - przysłowiowa "dziwka o złotym sercu".
Podsumowując - dla dzieciaków może być to mocne, wartościowe przeżycie. A i dorośli nie powinni się wynudzić. Osobiście pozwoliłem sobie na czasowe zdziecinnienie.