Gnijąca panna młoda, reż. Tim Burton, Mike Johnson
WOJCIECH ZEMBATY • dawno temuDzieje sie wiele. Dialogi obfitują w funeralne dowcipy, kościotrupy tańczą, stepują i śpiewają, zaś tytułowa panna młoda to naprawdę niezła sztuka, aczkolwiek nieco sterana życiem (pozagrobowym). Gnijąca panna młoda stanowi, jak dla mnie, kwintesencję stylu Tima Burtona. Reżyser ów zawsze zdradzał ciągoty do zmurszałych krypt, pajęczyn, najczarniejszego humoru i piękna graniczącego ze zgrozą. Jego filmy, takie jak Jeździec bez głowy, Marsjanie atakują, Charlie i fabryka czekolady czy dwa pierwsze Batmany, to niedościgniony wzór nastroju, scenograficznego rozmachu i fantazji.


Kukiełkowa animacja, adresowana do miłośników mroku, makabry i układów kostnych. Rozkojarzony młodzieniec imieniem Victor Van Dort przygotowuje się do ożenku z nieśmiałą Victorią Everglot. Małżeństwo zaaranżowane jest przez ich rodziców. Van Dortowie, ambitni handlarze rybą, cierpią na kompleks nuworysza, a zubożała, arystokratyczna rodzina Everglotów liczy na podreperowowanie budżetu. Nikt za to nie liczy się z preferencjami samych narzeczonych, które, na szczęście, okazują się zbieżne. I wszystko potoczyłoby się gładko, gdyby Victor nie oświadczył się przez pomyłkę pewnej ponętnej upiorzycy. Miodowy miesiąc przyjdzie mu spędzić w krainie zmarłych, w otoczeniu szkieletów, czaszek i piszczeli…
Tim Burton rzadko rozczarowuje swoich fanów. Również i tym razem sporządził prawdziwy majstersztyk, połączenie gotyckiego horroru à la Edgar Allan Poe z frywolną operetką. Wizualnie jest to bomba, ale treść nie pozostaje w tyle za formą. Film jest jednocześnie zabawny (jeżeli ktoś lubi czarny humor), niesamowity, liryczny i bardzo nastrojowy. Do tego na swój sposób niewinny, pozbawiony okrucieństwa i tępej brutalności.
Dzieje sie wiele. Dialogi obfitują w funeralne dowcipy, kościotrupy tańczą, stepują i śpiewają, zaś tytułowa panna młoda to naprawdę niezła sztuka, aczkolwiek nieco sterana życiem (pozagrobowym). Czy kobieta w daleko posuniętym stadium rozkładu może być piękna, słodka i rozczulająca? Otóż może i sam fakt, że Burton jest w stanie wzbudzić w widzu powyższe odczucia, najdobitniej świadczy o jego geniuszu.

Gnijąca panna młoda stanowi, jak dla mnie, kwintesencję stylu Tima Burtona. Reżyser ów zawsze zdradzał ciągoty do zmurszałych krypt, pajęczyn, najczarniejszego humoru i piękna graniczącego ze zgrozą. Jego filmy, takie jak Jeździec bez głowy, Marsjanie atakują, Charlie i fabryka czekolady czy dwa pierwsze Batmany, to niedościgniony wzór nastroju, scenograficznego rozmachu i fantazji.
W filmach Burtona uparcie przewija się motyw odmieńca, być może o podłożu autobiograficznym. Z tego powodu niekiedy zarzuca się mu nadmierną neurotyczność czy wydumanie. W Edwardzie Nożycorękim przedstawił autorską wizje mitu Frankensteina, umieszczając tytułowego bohatera w scenerii amerykańskich przedmieść. A w swojej debiutanckiej animacji – notabene bardzo podobnej do Gnijącej panny młodej – rozwijał wątek dzieciaka z przedmieść, który za plecami mamy czytuje gotyckie powieści grozy i poddaje swojego pieska eksperymentom w stylu szalonego naukowca z Powrotu do przyszłości.
Zawsze intrygowało mnie, skąd biorą się wizjonerzy pokroju Burtona. Sam reżyser napomknął kiedyś, że kiedy jego rówieśnicy zajmowali się zwyczajnymi sprawami, takimi jak deskorolka, baseball itd., on przesiadywał w półmroku, czytał Poego i snuł nader niezdrowe fantazje.
Trzeba przyznać, że się opłaciło.

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze