"Autobiografia grubej panny młodej", Laurie Notaro
ANNA MARIA GIDYŃSKA • dawno temu„Autobiografia grubej panny młodej” nie jest książką złą, o nie. Tyle tylko, że wbrew temu, co sugeruje polski wydawca, nie jest to książka na weekend. Raczej na całe wakacje, do czytania po kawałku, między kolejnymi fragmentami jakiejś poważnej, naukowej lektury. Albo chociaż Buddenbrooków.
“Pamiętnik Bridget Jones” nie był pierwszą powieścią dla kobiet pisaną w pierwszej osobie, ale z pewnością pierwszą, w której nie zostały pominięte te mniej wspaniałe momenty życia samotnych kobiet z nadwagą i po trzydziestce. Jednak ta książeczka stała się inspiracją dla wielu kobiet, które marzyły o sławie pisarek, ale nie bardzo wiedziały, jak się za to zabrać. Na rynku pojawiło się kilkadziesiąt pozycji, w mniej lub bardziej zabawny sposób opisujących sercowe i zawodowe perypetie bohaterek skrojonych tak, żeby jak najbardziej pasowały do wzorca statystycznej czytelniczki.
Jedną z najnowszych pozycji z tej półki jest „Autobiografia grubej panny młodej” autorstwa Laurie Notaro. Tak naprawdę gruba panna młoda i jej perypetie życiowe, jak szukanie odpowiedniego mężczyzny na resztę życia, poznawanie rodziny, przekazywanie im radosnych wieści oraz wyszukiwanie sukienki i organizacja wesela, są tematem zaledwie jakichś dziesięciu procent książki. Reszta to opowiastki o tym, co było po ślubie. Autorka z chęcią dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami historiami ze swojego życia prywatnego. Opowiada o hiperaktywnym psie, kocie z osobowością maniakalną, o domu bez klimatyzacji, ale za to z kocim truchłem w przewodzie wentylacyjnym, a także o swojej niechęci do bielizny i depilacji. Tajemnicą nie są też wyskoki siostry po kodeinie, “uprzejmości” matki wobec córek ani początki demencji babci. Wszystkie historie są bez wyjątku zabawne, chociaż koszarowy humor niektórych anegdot może zniechęcać. Tak naprawdę książka jest zbiorem opowiadań, które powinno się czytać w małych dawkach – jedno, góra dwa dziennie. Autorka używa bowiem ograniczonego zestawu zwrotów i porównań, opisując swoje ciało (ze szczególnym uwzględnieniem owłosienia), swoją bieliznę oraz stan swojej cery. Już ciekawsza jest matka bohaterki, którą czytelniczka ma szczerą ochotę zatłuc wałkiem do ciasta albo czymkolwiek innym – ponieważ książka opisuje tylko najciekawsze, najzabawniejsze czy w jakiś inny sposób szczególne dla autorki zdarzenia, to każda opisana reakcja matki jest godna natychmiastowej, bezinteresownej, gorejącej nienawiści, bo każda z tych odzywek jest po stokroć gorsza niż ta, którą same usłyszałyśmy od własnej matki dawno temu i której nie chcemy pamiętać.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze