„Dziewczyna ze śniegiem we włosach”, Ninni Schulman
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNinni Schulman z dziennikarki staje się pisarką. Dodajmy od razu, dosyć średnią. Wszystkie ciekawe tropy zostały skrócone na rzecz przeciętnej intrygi sensacyjnej. Czy skandynawski kryminał może się znużyć? Na Dziewczynę ze śniegiem we włosach składają się wątki, które znaliśmy już wcześniej. Powieść czyta się całkiem przyjemnie. I tylko tyle. W zalewie powieści z północy to zdecydowanie za mało.
W 2001 roku Ninni Schulman, reporterka jednej ze szwedzkich gazet uczestniczyła jako obserwator w procesie mężczyzny oskarżonego o stręczycielstwo. Mężczyzna sprowadził do Skandynawii cztery nastolatki i zmusił je do prostytucji. Został skazany. Dziewczyna ze śniegiem we włosach bardzo luźno nawiązuje do tamtych wydarzeń. Ninni Schulman z dziennikarki staje się pisarką. Dodajmy od razu, dosyć średnią.
Szwedzka prowincja. Nastoletnia Hedda nie wraca do domu po zabawie sylwestrowej. Mało tego, okazuje się, że takiej zabawy w ogóle nie było, a Hedda miała kochanka, młodego żonkosia z trudem wiążącego koniec z końcem. Ten akurat przepada, więc najprawdopodobniej jest winny. Wkrótce, policja raportuje, że znalazła okaleczone ciało młodej dziewczyny. Nie jest to jednak Hedda. A więc kto? Wiele wskazuje, że za sprawą stoi szajka prowadząca nielegalny burdel w jednym z mieszkań w Vaermland. Pech chce, że bywał tam ojciec jednego z policjantów, prowadzących śledztwo.
W całym tym bałaganie musi odnaleźć się Magdalena, dziennikarka powracająca w rodzinne strony, żeby zacząć od nowa. Sprawą zaginionej Heddy zajmuje się niejako z przyczyn zawodowych, ale szybko angażuje się osobiście. Prócz tego musi zapanować nad swoim synem. Chłopak tęskni za miastem i ojcem, który tam mieszka. Ludvig porzucił Magdalenę, jego nowa partnerka spodziewa się dziecka i Magdalena musi znaleźć w sobie siłę, żeby się z tym pogodzić. W okolicy akurat wałęsa się przyjaciel z młodości, nieco sflaczały, ale przynajmniej chętny.
Czy skandynawski kryminał może się znużyć? Na Dziewczynę ze śniegiem we włosach składają się wątki, które znaliśmy już wcześniej. Jest skandynawska mieścina, gdzie każdy ma swój sekret, policjant rozdarty pomiędzy obowiązkiem i lojalnością wobec niesfornego ojca rodziny. Mamy nieokrzesanego młodzieńca, który przeciągnął strunę i nieszczęśliwego faceta szantażowanego przez bogatszych i mądrzejszych. Znamy także Magdalenę, dzielną kobietę po przejściach – zadba o syna, znajdzie nową miłość i jeszcze pomoże przyskrzynić gangsterów ze wschodu. Oś utworu, czyli zmuszanie kobiet do prostytucji również pojawiał się w innych, często lepszych książkach, żeby wymienić tylko Siódmy dzień Jensa Hovsgaarda. Czyżby czkawka? Skandynawowie szybko i sprawnie zalegalizowali prostytucję – czy mieli rację, jest tematem osobnej dyskusji – po czym hurtowo piszą książki poświęcone patologiom wynikłym z tego posunięcia.
Z przyjemnością przeczytałbym powieść o Magdalenie, kobiecie po rozwodzie, która nie może się pogodzić z faktem, że jej były mąż będzie miał dziecko z inną kobietą. Ten subtelny dramat jest, niewątpliwie, dużym wyzwaniem pisarskim. Opowieść o dwojgu ludziach, próbujących wskrzeszać miłość sprzed lat również wiele rokuje. Policjant, odkrywający grzechy swojego, poczciwego w gruncie rzeczy ojca to także temat warty pogłębienia. Wszystkie te ciekawe tropy zostały skrócone, by nie powiedzieć ścięte na rzecz przeciętnej intrygi sensacyjnej.
Nie twierdzę, że Ninni Schulman jest złą pisarką, Dziewczynę ze śniegiem we włosach czyta się całkiem przyjemnie. I tylko tyle. W zalewie powieści z północy to zdecydowanie za mało.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze