"Sekret Kopernika", Jack Repcheck
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuSolidnie przyrządzona, lekka biografia. Autor rozumie, że biografia astronoma nie należy do najbardziej fascynujących, więc ciężar książki zrzuca na tło. Czytamy o gwałtownym rozwoju reformacji, postępach w nauce, innych wielkich astronomach. Okazuje się, że romans z duchownym był rzeczą powszechną. Dowiadujemy się, ile zarabiało się na uniwersytetach i jaki był przeciętny nakład książki naukowej (zasadniczej zmianie nie uległ do dziś). Czytanie Anglosasów piszących o Polsce jest lekcją bezcenną.
Nie ma większej sztuki ponad napisanie ciekawej książki o nudnym człowieku.
Geniusz Kopernika nie ulega wątpliwości – wraz z Newtonem podłożył podwaliny pod nowoczesną naukę, a choć jego teoria okazała się po latach błędna to tylko ze względu na niedoskonałość ówczesnych przyrządów pomiarowych. Zarazem, był człowiekiem nudnym śmiertelnie i Jack Repcheck musiał nieźle nagimnastykować się, żeby Sekret Kopernika czytało się niemal jak powieść akcji.
Trzeba przyznać, że nudność naszego astronoma jest nudnością nad wyraz sympatyczną. Z natury powściągliwy, nie miał zwyczaju zabierać głosu w sprawach, w których brakowało mu kompetencji, całą zaś mrówczą pracę astronoma wykonywał właściwie samotnie, korzystając ze średniej klasy aparatury. Dzielił czas między naukę, obowiązki kanonika, a najgorszym, właściwie sympatycznym przewinieniem jakie popełnił, wydaje się romans z mężatką będącą w separacji. Osobie duchownej (miał niższe święcenia) nie bardzo wypadało utrzymywać takie kontakty, a opis afery, którą rozpętał z tego powodu miejscowy biskup należy do najzabawniejszych w całej książce. Ujawnia się więc portret człowieka pewnego swoich racji, lecz nie nachalnego, obciążonego drobnymi przywarami, raczej dodającymi mu uroku.
Nie był też człowiekiem, który opracował wielką teorię z niczego, samotnym białym żaglem odkrywającym nowy ląd. Repcheck wyraźnie pokazuje trendy w astronomii, jak rozwój optyki i matematyki ujawnił słabości obowiązującego wcześniej modelu Ptolemeusza, w jaki sposób te wątpliwości gromadziły się, czekając na naukowca zdolnego do dokonania syntezy i wyciągnięcia z niej rewolucyjnych wniosków. W myśli Kopernika ucieleśniły się podskórne trendy europejskiej astronomii, o teorii heliocentrycznej mówiono wcześniej, nieoficjalnie – brakowało sensownego uzasadnienia.
Repcheck rozumie, że biografia astronoma nie należy do najbardziej fascynujących, więc ciężar książki zrzuca na tło. Jak w przypadku Normana Daviesa dla nas to okazja szczególna, gdyż czytanie Anglosasów piszących o Polsce jest z reguły lekcją bezcenną. W każdym razie, czytamy o gwałtownym rozwoju reformacji, postępach w nauce, innych wielkich astronomach a także rzeczach drobnych: okazuje się, że romans z duchownym nie był może regułą, ale czymś powszechnym; dowiadujemy się, ile zarabiało się na uniwersytetach i jaki był przeciętny nakład książki naukowej (zasadniczej zmianie nie uległ do dziś). Odnosi się wrażenie, że tło ciut przygniata sympatycznego astronoma i niewiele brakuje, by książka obyła się bez niego.
Ale jednak obyć się nie może. Tak Napoleon wszedł na karty historii prowadząc wojnę po samą Moskwę, Marcel Proust złożył samego siebie na ołtarzu literatury, a logik Bertrand Russell czuł w pewnym momencie życia wystarczającą kompetencję by wypowiadać się na dowolny temat (wychodziły rzeczy straszne). Kopernik, żyjący spokojnie we Fromborku, pilnujący interesów lokalnej społeczności, wpatrzony w gwiazdy i przytulony do swojej Anny jawi się swojsko i skromnie. A i tak zmienił świat, co być może przeczuwał już w chwili swojej śmierci.
Sekret Kopernika jest solidnie przyrządzoną, lekką biografią. Żadna to rewelacja, ale porządny kawałek roboty. Okładka i tytuł sugerują mutację Kodu da Vinci, z którym książka Repchecka nie ma, na szczęście, nic wspólnego.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze