"Skorumpowani", Jarosław Żamojda
DOROTA SMELA • dawno temuPolskie kino walki, czyli rzadkość, która może budzić sceptycyzm widzów. I słusznie, bo o ile w swych odtwórczych, komercyjnych działaniach polscy filmowcy zaczęli już jakoś radzić sobie z przeszczepionym zza oceanu gatunkiem komedii romantycznej, o tyle azjatyckie kino Wu Shu to gatunek nie tylko z założenia obcy kulturowo, co jeszcze nieprzećwiczony.
Do przewidzenia było, że to się raczej nie uda. A fakt, że zaprzyjaźnieni z produkcją widzowie na premierze czmychali pod osłoną ciemności pić wódkę w foyer, świadczy o tym, że nawet mimo dobrych chęci wysiedzieć się nie dało.
Kolory, cyfrowa sztuczność obrazu, drewniane aktorstwo i dialogi pisane jakby przez ośmioklasistę — wszystko to przywołuje klimat rodem z kanału Movies 24. Wreszcie scenariusz, który niczym wróbel udający pawia stara się nam zamydlić oczy, że niby to taki polski Przekręt albo Mission Impossible. Nie mija pięć minut od czołówki, a już akcja trzy razy zmienia miejsce. Ale my i tak wiemy, że jeśli pijany facet siedzi przy drewnianym stole i ktoś mu z glinianego dzbana wódkę polewa, to jeszcze nie dowód na to, że jest w Kosowie. Tym bardziej rażą ziarniste panoramy Londynu, które robią wrażenie nakręconych z telewizora. By odwrócić uwagę od taniości tych zabiegów, reżyser hojnie rzuca widzom w oczy kilkoma nagimi blondynkami o obfitych biustach. Ale na tym etapie uważny widz nie ma już złudzeń co do rozmachu przedsięwzięcia.
Kilka słów o akcji: otóż Warszawa znajduje się na trasie narkotykowego trafficu organizowanego przez rosyjską mafię. Towar przerzucany z Bałkanów do Londynu utyka w naszej stolicy, gdzie ginie spora paczka. Siergiej ustawia się ze skorumpowaną policją, by odzyskać towar. Pomagać mu mają także lokalni mafiosi z pomarszczonym Cygarem - właścicielem nocnego klubu Havana — na czele. Jednak, gdy w przypadkowej szamotaninie w jego spelunie ginie młody chłopak, syn bogatego właściciela klubu wschodnich sztuk walki, sprawy się komplikują. Szczególnie, że widząc obojętność policji, córka biznesmena Patrycja postanawia zabawić się w śledczego i na własną rękę rozgryźć tajemnicę śmierci brata…
Całość opowiedziana jest chaotycznie: zawiłe układy towarzyskie zderzone są z maksymalnie infantylnymi wątkami, tworząc nudną mozaikę nieprawdziwych historyjek z kina klasy D rodem. Wszystko tu jest kalką. I to marną, bo kompletnie nieudolną — Rosjanie mówią płynną angielszczyzną, nawet między sobą. Skorumpowani gliniarze omawiając plan działania używają śmiesznie ugrzecznionego słownictwa (ciocia Tereska ma większy pazur), a większość obsady gra, jakby czytała z kartki. Polska mafia skupiona wokół Havany jest z kolei karykaturalna — Cygaro momentami przypomina Jasia Fasolę (w ogóle widowisko nie licuje z klasą Englerta i Treli), dyskoteka to z jednej strony niby burdel z dziewczynami na rurze, z drugiej grające wysmakowaną muzykę miejsce spotkań studentów z bogatych rodzin. Słowem nic się tu kupy nie trzyma. Wreszcie jeśli ktoś liczy na świetne sceny walki, to się rozczaruje — są krótkie i sztuczne. Niby widać, że faceci coś potrafią, ale są w tym tak mało spontaniczni i drętwi aktorsko, że ich walki wyglądają jak ćwiczenia. Zabrakło autentyzmu, dobrego tekstu i (aż głupio mówić) także dobrze upozorowanej przemocy. (Jeśli facet z odciśniętą w policzku kurzą łapką ma być postrachem Europy Wschodniej, to sami rozumiecie). Bez brutalności świat przestępczy jest kłamstwem, a film nużącą i wyzutą z suspensu dłużyzną. Zimną i byle jaką niczym fast food. I pomyśleć, że Polsat będzie nas katował tą tandetą rozdętą do rozmiarów serialu TV. Zgroza!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze