Do przewidzenia było, że to się raczej nie uda. A fakt, że zaprzyjaźnieni z produkcją widzowie na premierze czmychali pod osłoną ciemności pić wódkę w foyer, świadczy o tym, że nawet mimo dobrych chęci wysiedzieć się nie dało.
Kilka słów o akcji: otóż Warszawa znajduje się na trasie narkotykowego trafficu organizowanego przez rosyjską mafię. Towar przerzucany z Bałkanów do Londynu utyka w naszej stolicy, gdzie ginie spora paczka. Siergiej ustawia się ze skorumpowaną policją, by odzyskać towar. Pomagać mu mają także lokalni mafiosi z pomarszczonym Cygarem - właścicielem nocnego klubu Havana - na czele. Jednak, gdy w przypadkowej szamotaninie w jego spelunie ginie młody chłopak, syn bogatego właściciela klubu wschodnich sztuk walki, sprawy się komplikują. Szczególnie, że widząc obojętność policji, córka biznesmena Patrycja postanawia zabawić się w śledczego i na własną rękę rozgryźć tajemnicę śmierci brata...
Całość opowiedziana jest chaotycznie: zawiłe układy towarzyskie zderzone są z maksymalnie infantylnymi wątkami, tworząc nudną mozaikę nieprawdziwych historyjek z kina klasy D rodem. Wszystko tu jest kalką. I to marną, bo kompletnie nieudolną - Rosjanie mówią płynną angielszczyzną, nawet między sobą. Skorumpowani gliniarze omawiając plan działania używają śmiesznie ugrzecznionego słownictwa (ciocia Tereska ma większy pazur), a większość obsady gra, jakby czytała z kartki. Polska mafia skupiona wokół Havany jest z kolei karykaturalna - Cygaro momentami przypomina Jasia Fasolę (w ogóle widowisko nie licuje z klasą Englerta i Treli), dyskoteka to z jednej strony niby burdel z dziewczynami na rurze, z drugiej grające wysmakowaną muzykę miejsce spotkań studentów z bogatych rodzin. Słowem nic się tu kupy nie trzyma. Wreszcie jeśli ktoś liczy na świetne sceny walki, to się rozczaruje - są krótkie i sztuczne. Niby widać, że faceci coś potrafią, ale są w tym tak mało spontaniczni i drętwi aktorsko, że ich walki wyglądają jak ćwiczenia. Zabrakło autentyzmu, dobrego tekstu i (aż głupio mówić) także dobrze upozorowanej przemocy. (Jeśli facet z odciśniętą w policzku kurzą łapką ma być postrachem Europy Wschodniej, to sami rozumiecie). Bez brutalności świat przestępczy jest kłamstwem, a film nużącą i wyzutą z suspensu dłużyzną. Zimną i byle jaką niczym fast food. I pomyśleć, że Polsat będzie nas katował tą tandetą rozdętą do rozmiarów serialu TV. Zgroza!