„Ojciec”, Miljenko Jergović
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka opublikowana została w serii „Sulina”, prezentującej teksty przekraczające granice i odkrywające fenomen zwany Europą. To podróż przez wydarzenia historyczne, wspomnienia, smaki, zapachy i krajobrazy. Niewątpliwy talent autora polega na umiejętności osadzania historii w szerszym kontekście i interpretowania ważnych wydarzeń z perspektywy intymnej.
Wojna w byłej Jugosławii to wydarzenie, które nie powinno mieć miejsca w cywilizowanym XX wieku. Masakra w Srebrenicy i snajperskie ataki w Sarajewie to dowód na to, jak bezsilni jesteśmy, kiedy mamy do czynienia z nienawiścią gromadzącą się w ludzkich umysłach przez setki lat. Bo Bałkany nigdy nie należały do spokojnych miejsc. Pokazuje to Miljenko Jergović – autor książki opublikowanej przez Wydawnictwo Czarne. Ojciec to podróż w przeszłość śladami przodków. Podróż przez wydarzenia historyczne, wspomnienia, smaki, zapachy i krajobrazy. Książka opublikowana została w serii „Sulina”, prezentującej teksty przekraczające granice i odkrywające fenomen zwany Europą. Ojciec idealnie się w tę serię wpisuje.
Na kartach książki pojawia się m. in. pradziadek Jergovića, twardy Liczanin, który przegrał w kości szczęście swojej rodziny, nie mógł z tego powodu być rozgoryczony na siebie – był rozgoryczony na Żydów i prawosławnych. Jest tu babka Štefanija, religijna działaczka parafialna, żarliwa Chorwatka. Jergović pisze o swoim ojcu – znanym interniście i hematoonkologu, który zajmował się leczeniem białaczki. Całość dopełnia niezwykle żarliwy obraz matki, która rozwiodła się z mężem zaraz po urodzeniu syna. Tę sytuację Jergović ciekawie zestawia z ówczesną obyczajowością i polityką. Otóż w ówczesnym socjalizmie na Bałkanach istniało coś, co pisarz nazywa milczącym kultem rozwodów. Ich istnienie było dowodem obecności swobód obywatelskich w socjalistycznym społeczeństwie, tak różnym od społeczeństwa burżuazyjnego, które nie pozwalało sobie na rozwody z powodów religijnych. To porównanie pokazuje, w jaki sposób Jergović potrafi przejść od osobistej historii do polityki i spraw obyczajowych. Na tym polega niewątpliwy talent autora: umiejętność osadzania historii w szerszym kontekście i interpretowania ważnych wydarzeń z perspektywy intymnej.
Książka Jergovića to, jak słusznie zauważył recenzent Szymon Kloska, szperactwo w pamięci własnej i cudzej. Jergović z nadzwyczajną łatwością wskrzesza w swojej pamięci jednostki wybitne, niebanalne, lecz i osoby, które swój los przegrały, niszcząc siebie i rodzinę. Wszystko przesycone tragicznym klimatem Bałkanów – miejsca, w którym od dawien dawna Serbowie, Chorwaci i Bośniacy toczyli okrutne, wyniszczające walki. Wspomnienia Jergovića pozwalają poznać podskórny klimat tego miejsca i lepiej zrozumieć to, co wydarzyło się w historii: Jak w tamtych czasach czuła się babka Štefanija, co robiła, kiedy jeszcze przed wkroczeniem ustaszów do Sarajewa miejscowa hołota – jak na ironię, głównie Cyganie z Gorlicy – włamała się do synagogi i rabowała? Czy stała tam i patrzyła? Gdzie była, kiedy w mieście rozbijano witryny serbskich sklepów? Czy rzuciła kamieniem? Odpowiedzialność za holokaust jest częścią odpowiedzialności społecznej, a więc zbiorowej.
Jergović nie napisał swojej książki po to, by brutalnie rozliczać się z przeszłością, wyciągając na światło mroczne tajemnice. Jego opowieść to próba zrozumienia historii swojej rodziny i miejsca, w którym przyszło mu żyć. To książka spokojna, miejscami poetycka, bardzo wyważona. Znajdziemy w niej proste, codzienne sytuacje, które splatają się ze sobą w zawiły sposób, wpływając na losy narodów i jednostek. Co ważne, Jergović nie szuka wyjaśnień na siłę, zagłębiając się w psychologiczne i egzystencjalne rozważania. Dlatego jego książkę doskonale się czyta. Przecież my także posiadamy własne historie, a od Jergovića możemy nauczyć się o nich mówić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze