Co ty wiesz o ACTA?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPodpisanie przez Polskę umowy ACTA rozpętało burzę. I całkiem słusznie. Prawo dotyczące zwalczania obrotu towarami podrabianymi dotyczy każdego z nas, bez względu na to, czy kupujemy podróbki lub ściągamy nielegalne pliki z internetu. Bo ACTA to zbiór zapisów, które – jak twierdzą niektórzy – mogą być zagrożeniem dla wypracowanych przez nas zasad demokracji. Niestety po raz kolejny rządzący postanowili samodzielnie podejmować decyzje, bez konsultacji ze społeczeństwem. To standardowa procedura: Sejm i Senat wprowadza w życie coś, co dotyczy każdego obywatela, a dowiadujemy się o tym post factum i nic już w zasadzie nie możemy zrobić. Polacy postanowili się jednak zbuntować.
23 stycznia gościem Konrada Piaseckiego w RMF FM był generał Stanisław Koziej – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W rozmowie poświęconej atakom na internetowe strony polskiego rządu i innych instytucji publicznych profesor Koziej stwierdził, że politycy za szybko podjęli decyzję o podpisaniu ACTA, nie biorąc pod uwagę opinii osób bezpośrednio zainteresowanych sprawą. Cóż, ta wypowiedź to z całą pewnością wynik obaw dręczących tych, którym przyszło rządzić naszym krajem. Bo okazało się, że istnieje siła, która (przynajmniej teoretycznie) jest w stanie zdezorganizować układ polityczny w Polsce, nie idąc na wybory lub tworząc antyrządową propagandę. Wreszcie od czasów stanu wojennego i protestów przeciwko komunie Polacy podjęli wspólne działania. Chociaż socjolodzy i psycholodzy społeczni zauważają, że jest to ruch chaotyczny, niespójny, wynikający ze sprzeciwu, a nie potrzeby stworzenia czegoś nowego i trwałego, to i tak w społeczeństwie podzielonym, zhomogenizowanym, udział w demonstracji uznać można za milowy krok naprzód. Protesty górników lub nauczycieli to odrębna sprawa: tam uczestniczyli przedstawiciele konkretnych grup zawodowych, walczących o swoje interesy, a w przypadku ACTA mieliśmy zdecydowanie mniej spójne, bardziej rozmyte interesy. Mimo wszystko był to jednogłośny sprzeciw wobec rządzących — sprzeciw, który odniósł skutek. Nic więc dziwnego, że Donald Tusk łaskawie „pochylił się” nad losem społeczeństwa, obawiając się, że zjednoczeni w wirtualnym świecie użytkownicy komputerów powiedzą w kolejnych wyborach: Panom już dziękujemy.
Fenomenalna sprawa: chociaż wysokie ceny paliwa destrukcyjnie wpływają na domowy budżet Polaków, kierowcy nie podjęli szeroko zakrojonych działań. Drobne protesty oczywiście były: kierowcy tankowali za symboliczną złotówkę lub płacili na stacjach drobnymi monetami. Ale wszystko rozeszło się po kościach. ACTA natomiast uznaliśmy za zamach na naszą, internautów wolność, a o wolność Polacy – kto jak to – walczyć potrafią. Nawet, jeśli nie mają co włożyć do garnka.
Marek Beylin, dziennikarz Gazety Wyborczej, w artykule Nie ma opozycji stwierdza: Sprawa ACTA oraz zamieszanie wokół ustawy refundacyjnej pokazują, że potrafimy mobilizować się do protestów przeciw złemu prawu dopiero, gdy już jest gotowe i wchodzi w życie. Mamy jednak wielki problem, by obywatelską energię okazać wcześniej, gdy ustawy bądź umowy, jak ACTA, dopiero powstają. Beylin, powołując się na tygodnik Polityka zauważa, że w znowelizowanej ustawie o Najwyższej Izbie Kontroli pojawił się zapis, że Izba będzie miała nieograniczony dostęp do wrażliwych danych obywateli. Zapis ten przeoczyło Biuro Analiz Sejmowych oraz opozycja. Nie wspomnieli o nim na czas dziennikarze. A teraz NIK będzie miało uprawnienia większe niż funkcjonariusze służb specjalnych.
Tego powinniśmy się bać bardziej niż ACTA. Cóż z tego, skoro w tym przypadku nikt z nas nie protestował, bo o tym nie wiedział. Należałoby zadać pytanie: czy obywatele wyszliby na ulice w tym przypadku? Moim zdaniem, nie. Bo skrót „NIK” dziś nie rozszyfrowałoby 80% Polaków, a i dla tych superinteligentnych zapisy urzędowe brzmią abstrakcyjnie. Cóż więc zrobić? Rozwiązanie jest proste. Już teraz funkcjonują organizacje pozarządowe, które zajmują się tropieniem ustawowych bubli. Otóż instytucje te powinny znaleźć wsparcie u rozsądnych dziennikarzy, którzy przełożą skomplikowany żargon prawny na język zrozumiały dla obywateli. Może wtedy zaczniemy protestować przeciwko złym decyzjom, wychodząc na ulice?
Szkoda, że obudziliśmy się dopiero teraz. Przecież kwestia projektu ACTA była omawiana sześć miesięcy na forum sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej (co ważne, posłowie PiS-u nie zgłaszali wtedy żadnych uwag do projektu, a robią to teraz, kiedy chcą uzyskać społeczne poparcie, szczególnie wśród ludzi młodych).
Bylibyśmy nieobiektywni, gdybyśmy nie zwrócili uwagę na hipokryzję internautów, potępiających kradzieże w wirtualnym świecie, ale przymykających oko na proceder ściągania filmów, utworów muzycznych i oprogramowania bez ponoszenia za to opłaty. Zastanówmy się jednak nad pewną sprawą. Otóż w jednym z hipermarketów, należących do wielkiej ogólnopolskiej sieci, sprzedawane są ostatnio książki i filmy w porażająco niskich cenach. Świetny album o malarstwie można kupić za 10 złotych, a film Che Stevena Soderbergha za 5 złotych! Jeśli hipermarketowi nadal opłaca się sprzedawać produkty za taką cenę, to dlaczego w typowych sklepach z książkami i filmami ten sam tytuł sprzedawany jest za 60 lub 70 złotych? Oczywiście sieci handlowe mogą pozwolić sobie na znaczące manipulowanie cenami, tylko że w tym przypadku mówimy o 93% obniżce. Przykład ten powinien być zachętą do dyskusji o cenie książek, filmów oraz oprogramowania. Co lub kto powoduje, że filmy DVD sprzedawane są za 120 złotych? Ilu Polaków stać na kupienie takiego produktu? Jaka suma z tych 120 złotych wędruje do autora, a ile do korporacji masowo dystrybuujących dobra kultury? Pytania te pozostawmy bez odpowiedzi, dalecy jednak od populistycznych haseł, że wszystko powinno być za darmo lub za symboliczną złotówkę! W przypadku ACTA kwestię tę trzeba będzie poruszać głośno i często, szukając przyczyn internetowego piractwa. Dlaczego ściągamy filmy i muzykę z internetu? I czy mając możliwość kupienia filmu za 5 złotych, nadal będziemy chcieli ściągać go z netu? Oczywiście twórcy kultury i dystrybutorzy muszą zarabiać na swoich dziełach, ale konieczne jest zachowanie właściwych proporcji. Na świecie, z dnia na dzień, coraz więcej osób przekracza granicę ubóstwa. Z drugiej strony osoby bogate bogacą się jeszcze bardziej. I nie jest to kolejny lewicowy populizm, tylko ekonomiczna analiza: W 2007 roku średni majątek osoby dorosłej według danych Credit Suisse wyniósł 50 917 dol. W 2008 r. spadł do 42690 dol. W ciągu kilku miesięcy zubożeliśmy o niemal 20 proc. W kolejnych latach społeczeństwo odrobiło stratę z kryzysu, ale poziom sprzed załamania osiągnął dopiero w 2011 r. Gdy cały świat w trzy lata odrabiał 20-procentową stratę, najbogatsza część społeczeństwa, posiadająca majątek warty co najmniej milion dolarów, zwiększyła swój stan posiadania odpowiednio o 18,9 proc. w 2009 i 9,7 proc. w 2010 roku (dane Capgemini i Merrill Lynch World Wealth Report). Produkt światowy brutto zwiększył się w tym czasie o 4,5 proc., a w 2009 roku zanotował ujemny wzrost gospodarczy (www.finanse.wp.pl). Ktoś mógłby powiedzieć: jesteś biedny, nie stać cię na filmy i książki, to oglądaj telewizyjne seriale! Tylko kto się na to zgodzi? A może bojkot współczesnych dóbr kultury doprowadzi do gwałtownego obniżenia cen?
Ważne jest to, by nie sprowadzać ACTA wyłącznie do handlu podróbkami lub piractwa internetowego. Bo nie tylko te kwestie będą ważne. ACTA dotyczyć będzie chociażby leków, które złamią prawa patentowe i będą wycofane z obiegu, nawet gdy ratują życie (tzw. leki generyczne, zamienniki leku oryginalnego, zawierające tę samą substancję czynną), żywności modyfikowanej genetycznie (ACTA uzna patenty GMO za przedmiot praw autorskich tak jak pliki w internecie) oraz udostępniania danych osobowych (operator sieci internetowej będzie dostarczał producentowi oprogramowania lub dystrybutorowi filmu dane internautów bez decyzji sądu). Takie ustalenia na pewno wpłyną na nasze życie, na stan gospodarki, konsumpcję itp. A nic tak nie uderzy nas po kieszeniach, jak mniejsze wpływy do budżetu. Politycy jakoś sobie poradzą.
Źródło:
Stanisław Koziej o porozumieniu ACTA i kryzysie internetowym, www.rmf24.pl
Marek Beylin, Nie ma opozycji, Gazeta Wyborcza, 28–29.01.2012.
Prawo autorskie surowsze niż ACTA, Gazeta Wyborcza, 28–29.01.2012.
Kaczyński: Nasi europosłowie poparli ACTA. To był błąd, Gazeta.pl, 24.01.2012.
Acta – ustawa, która dotyczy wszystkich obywateli, www.morfiblog.pl.
Jak kryzys sprawia, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją, www.finanse.wp.pl.
Czy ACTA zablokuje leki generyczne?, www.biotechnologia.pl.
Wikipedia: hasło Anti-Counterfeiting Trade Agreement.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze