Makijaże z różem do policzków we wściekle różowym, matowym odcieniu pojawiały się już na wybiegach i w propozycjach drogich marek selektywnych, chyba jeszcze nigdy w przystępnej, dość popularnej linii proponowanej... nastolatkom. A tu proszę – w nowej linii marki Essence, której nazwa brzmi niemal jak przekleństwo, jedynym dostępnym wariantem kolorystycznym jest właśnie taki. Kolor bije po oczach z daleka, trudno go nie zauważyć, nie podejść i nie kupić.
Róż zamknięty jest w sporym (4,5 g), solidnie wykonanym pudełku – bez lusterka, bez aplikatora. Gdy wyśliznął mi się z ręki, opakowanie rozleciało się na części pierwsze, ale po złożeniu nie nosiło ani śladu uszczerbku. Powierzchnia różu tłoczona jest w koniczynki. Konsystencja jest dość sucha, drobno zmikronizowana, mocno sprasowana i w pełni matowa – przypomina trochę kredę do tablicy, nawet podobnie pachnie.
Kolor na skórze jest mocno nasycony, dlatego, by uniknąć przesadnego efektu, najlepiej nakładać go za pomocą dużego pędzla do pudru – wtedy ładnie i równomiernie stopi się ze skórą, nadając jej sino-cukierkowy, dziewczęcy rumieniec. Z ilością też trzeba uważać, bo zbyt ostry makijaż sprawi, że twarz będzie wyglądała jak pobita lub zapłakana. Ze względu na to, że róż jest suchy, dość trudno nanieść poprawki, czy zetrzeć jego nadmiar, więc im mniej – tym lepiej. Poza tym jest bardzo trwały – bez większych zmian wytrzymuje cały dzień.
Polecam odważnym.
Producent | Essence |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Róże prasowane |
Przybliżona cena | 13.00 PLN |