Po udanej przygodzie z płatkami hydrożelowymi jednej z polskich firm, chętnie sięgnęłam po kolejny tego typu produkt, wypuszczony na rynek przez Bielendę. I muszę stwierdzić, że odczuwam pewien niedosyt…
Przede wszystkim nie przypadła mi forma tych płatków - są to dwa, oddzielone folią, specjalnie wyprofilowane kawałki bawełny (podobnej do tej „plastrowej”), nasączone żelem – zdecydowanie wolę „suchą” formułę, która dopiero pod wpływem ciepłoty ciała „rozpuszcza” kosmetyk naniesiony na płatek.
Po „przyklejeniu” płatka na skórę pod oczami (są dość długie i sięgają moich skroni) należy pozostawić je na około 20 – 30 minut, a po ich usunięciu, w razie gdyby pozostały resztki żelu, należy go wmasować.
Cóż – produkt jest perfumowany i niestety moje wrażliwe oczy natychmiast na to zareagowały łzawieniem. Jednak wytrwałam pół godziny, po czym… No tak, żadnego efektu. Ani chłodzenia, ani napięcia skóry, ani żadnej ulgi. Nic, oprócz zaczerwienionych białek. Ani po pierwszej, ani po drugiej, ani po kolejnych aplikacjach (zużyłam 5 „kompletów”). Chociaż tyle, że na skórze wokół oczu nie pojawiły się żadne podrażnienia.
A szkoda, bo Bielendę lubię…
Saszetka zawiera dwa płatki jednorazowego użytku.
Producent | Bielenda |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy pod oczy |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |