Trochę niezręcznie mi się przyznać, ale mam słabość do wszystkich zapachów sygnowanych nazwiskiem Paris Hilton. Jakimś trafem zawsze pojawiają się u mnie w okresie zimowym, dlatego kojarzą mi się z grubymi szalikami, rękawiczkami i romantycznymi, choć często bolesnymi zderzeniami na lodowisku. Ale nie jest to zapach typowo zimowy, jest uniwersalny, bo ma w sobie zarówno cukierkową słodycz, rozgrzewającą serca zimą, jak i cierpką bryzę – chłodzącą latem.
Zapach miał swoją premierę w 2005 roku, jednak mam nieodparte wrażenie, że zainspirowany był inną, dawno zapomnianą kompozycją sprzed lat, której markę pamiętam jak przez mgłę, lecz taka woń jednak głęboko zapada w pamięć.
Nuty zapachowe:
- głowy: maliny, bergamotka, żurawina, różowy pieprz, ylang-ylang,
- serca: fiołek, konwalia, biała róża, frezja, irys,
- bazy: drzewo sandałowe, wanilia, piżmo.
Charakterystyczne są tu sandałowo-różane igiełki drażniące zmysł powonienia przez cały czas, gdy zapach się rozwija. W pierwszej chwili może wydawać się uciążliwy i nachalny, jednak gdy pozbędzie się pierwszych malinowo-ylangowych nut, staje się bardzo... intymny, kobiecy i delikatny. Mój mąż go uwielbia.
Zapach trzyma się co najmniej 12 godzin na skórze, jest blisko, nie ciągnie się jak ogon. Na ubraniach czuć go nawet kilka dni. Jedyną słabą stroną jest tu jedynie flakon – szklana, prosta tuba z tandetną, różową naklejką na całej powierzchni i byle jaki, plastikowy korek.
Cena flakonika 30 ml waha się od 49 zł (w promocji, np. w Drogerii Natura) do około 100 zł (w droższych perfumeriach).
Producent | Paris Hilton |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 80.00 PLN |