Mój mąż jest gejem!
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuAnna mówi: mój związek był idealny i do głowy by mi nie przyszło, że mój Maciek jest gejem. Katarzyna oddycha z ulgą: wydało się, zanim się pobraliśmy. Co czują kobiety, kiedy okazuje się, że ich partner jest kimś zupełnie innym, niż myślały?
Anna (35 lat, farmaceutka z Wrocławia):
— Ilekroć wcześniej słyszałam takie historie, chciało mi się śmiać. Wydawało mi się, że są wymyślone, że nie miały nigdy prawa się zdarzyć. Albo jeśli już – gdzieś, kiedyś, może raz, daleko, za siedmioma górami, za siedmioma lasami. Kiedy jednak to wtedy zobaczyłam, nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Ale od początku.
Maćka poznałam jeszcze w szkole. Chodził do technikum, ja do liceum – nasze szkoły mieściły się w jednym budynku. Typowa szkolna miłość. Maciek imponował mi spokojem, zrównoważeniem, dobrymi manierami i tym, że zawsze był doskonale ubrany. Dziewczyny za nim szalały. Ja też. Wybrał mnie.
Pobraliśmy się po studiach, na które wyjechaliśmy razem do Wrocławia. W łóżku między nami nigdy ognia nie było, ale nie narzekałam. Po ślubie znaleźliśmy pracę, kupiliśmy mieszkanie na kredyt, urodziłam dzieci. Minęło dziesięć lat po ślubie – nie wiem nawet kiedy. Myślałam, że jesteśmy idealnym małżeństwem.
A że właściwie przestaliśmy ze sobą sypiać? Rozmawialiśmy o tym. Maciek, (mąż jest lekarzem) mówił, że jest zmęczony i że chce tylko spać. Rozumiałam go i cierpliwie czekałam na lepsze czasy. Skupiłam się na rozwijaniu mojej kariery naukowej; właściwie zrezygnowałam z seksu.
Któregoś dnia pojechałam na sympozjum do Warszawy. Kiedy tam byłam, zadzwoniła do mnie nauczycielka ze szkoły starszej córki i zaprosiła na jej występ. Zupełnie o tym występie zapomniałam! A wiedziałam, ile pracy Kasia włożyła w naukę bardzo długiego wiersza. Nie mogłam jej zawieść. Musiałam przyjechać do szkoły.
Uciekłam z sympozjum kilka godzin przed końcem i wróciłam nocnym pociągiem – chciałam zrobić moim bliskim niespodziankę. Niespodzianki, którą zrobił mi mój mąż, właściwie nie powinnam nazywać niespodzianką.
Kiedy weszłam do mieszkania, byłam przekonana, że nie ma nikogo. Dzieci nie było w ich pokoju. Ale w naszej sypialni, w naszym łóżku, spał mój mąż z kimś jeszcze. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jego kochanka. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zobaczyłam, że to nie kobieta, ale młody chłopiec. Mógł mieć z dwadzieścia lat. Było mi niedobrze i słabo. Wyszłam cicho, nie budząc nikogo.
Serce waliło mi tak głośno, że myślałam, że obudzi wszystkich. Po ciemku siedziałam w kuchni jak sparaliżowana. Nie miałam kompletnie pojęcia, co robić. W końcu uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie są moje córki. Nie podejrzewałam co prawda, żeby mój mąż zrobił im coś złego, bo zawsze kochał je nad życie, ale przecież musiałam wiedzieć, co się dzieje.
Kiedy zapaliłam światło w sypialni, Maciek od razu usiadł na łóżku i patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Teraz to on nie wierzył, że wszystko dzieje się naprawdę. Chłopiec uciekł, przerażony, a my milczeliśmy dłuższą chwilę. W końcu wyszłam z sypialni, żeby mąż mógł się ubrać. W jednej chwili stał mi się wstrętny; nie chciałam patrzeć na jego nagość.
Przepraszał prawie na kolanach, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Nienawidziłam go. Wiedział przecież, że jest homoseksualny wcześniej, zanim się ze mną związał? Dlaczego mimo to postanowił, że złamie mi życie?
To wszystko jest bardzo świeże, stało się zaledwie dwa tygodnie temu. Na razie jeszcze nie mam pojęcia, co zrobić. Odejść, zacząć wszystko od nowa? Mąż jest dobrym człowiekiem i bardzo kocha nasze dzieci. Wierzę, że kocha także mnie – tak jak się kocha matkę czy siostrę. Moje córki nie wyobrażają sobie życia bez niego. A ja?
Nienawidzę go i kocham jednocześnie. Nie chce mi się żyć. I nie mam pojęcia, co z tym wszystkim zrobić. Nie mam nawet z kim porozmawiać. Wstydzę przyznać do tego, że nie dość, że zdradza mnie mąż, to jeszcze robi to z chłopcami.
Katarzyna (28 lat, barmanka z Warszawy):
— Tamtego dnia miałam pracować, ale w lokalu pękła rura i szef musiał zamknąć. Gdyby nie ta rura, nie dowiedziałabym się, że mój chłopak jest gejem. Wszystko przez rurę.
Teraz, kiedy to mówię, śmieję się, ale proszę mi wierzyć, że kiedy to się działo, ani trochę nie było mi do śmiechu.
To się wydarzyło dwa lata temu. Byliśmy z Tomkiem już zaręczeni: nasze rodziny się poznały, wynajęliśmy salę i zarezerwowaliśmy orkiestrę. W tamtą sobotę Tomek wyjechał na jakiś ważny mecz koszykówki do pobliskiego miasta. I ta rura nagle pękła, i miałam wolny wieczór.
Na szybką wódkę przy barze w gejowskiej knajpie namówiła mnie koleżanka z pracy. Wolne soboty nie zdarzały mi się prawie nigdy. Poszłam. Marta zapewniała, że jeśli będziemy udawały parę, nikogo nie zdziwi nasz widok, za to przynajmniej pooglądamy sobie przystojnych facetów.
Byłam ciekawa tego, co zobaczę. Potem było jak w kiepskiej brazylijskiej telenoweli: w lokalu zobaczyłam mojego narzeczonego, przyssanego w namiętnym pocałunku do wielkiego, zarośniętego draba o wyglądzie drwala.Nie wierzyłam tak bardzo, że jak mała dziewczynka poprosiłam koleżankę, żeby mnie uszczypnęła. Bolało.
Więc tak wyglądały jego treningi, jego mecze, bardzo ważne rozgrywki? Czy za każdym razem, kiedy wyjeżdżał, szedł do gejowskiego klubu? Byłam przerażona, kiedy uświadomiłam sobie, że podczas seksu z nim nie używam prezerwatyw. W głowie roiło mi się od pytań.
Dlaczego ze mną był, dlaczego udawał kogoś innego? Spędziłam trzy lata mojego życia z człowiekiem, który okłamywał mnie od samego początku, bo przecież dobrze wiedział od dawna, że ma pociąg do mężczyzn. Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedział?
Rozstaliśmy się. Nie chciałam mieć z nim już nigdy niczego wspólnego. Nawet przeprowadziłam się do innego miasta, żeby zapomnieć o tym, co mnie spotkało. Dziś, po dwóch latach psychoterapii wiem, że nie byłam niczemu winna. Wtedy, kiedy to się stało, zaliczyłam strasznego doła. Byłam przekonana, że to moja wina. Nie byłam dość dobra ani jako partnerka, ani nawet kobieta, by był mi wierny i mnie nie oszukiwał.
To są bardzo niemiłe wspomnienia i bardzo źle mi było, ale dziś się cieszę, że tamta rura pękła. Kto wie, co by było, gdyby nie ona? Pewnie urodziłabym Tomkowi dzieci, a jego prawdziwa twarz wcześniej czy później i tak wyszłaby na jaw. Dobrze, że tak się nie stało i wszystko wydało się, zanim się pobraliśmy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze