Moje jajniki nie świadczą o mnie!
REDAKCJA • dawno temuNie mam jeszcze czterdziestki, ale podejrzewam, że menopauza nastąpi u mnie wkrótce. Tak mają kobiety w mojej rodzinie – mama, babcia, starsza siostra, wszystkie „zakończyły działalność produkcyjną” ok. 42. roku życia. Nie rozumiem tylko, jaki to problem.
Moje starsze koleżanki szaleją, po prostu nie wiedzą, co ze sobą zrobić, byle zatrzymać czas. Operacje twarzy, liposukcje, hormony, dwukrotnie młodsi partnerzy. Moja zamężna przyjaciółka nie miesiączkuje od 2 lat, ale cały czas trzyma w łazience na widoku podpaski i tampony, żeby mąż i córka się nie domyślili strasznej prawdy… Inna znajoma kompletnie odstawiła seks, ponieważ wstydzi się faktu, że nie jest „pełnowartościową” kobietą. Znam też kilka pań, które jadą na antydepresantach, gdyż nie mogą się pogodzić z tym dziwnym uczuciem pustki tam w środku.
Bulwersują mnie te zjawiska. Zawsze zazdrościłam facetom, że nie muszą babrać się z okresem i nie zachodzą w niechciane ciąże, nie mają też 10 infekcji intymnych ani zapaleń pęcherza w roku. Co w tym fajnego, jaki powód do dumy? Czy jakąkolwiek istotę na Ziemi – nie tylko człowieka, nawet piękne zwierzę, dajmy na to, tygrysa czy wilka – można definiować wyłącznie poprzez rozrodczość, produkcję jajeczek i plemników, płodność aż po grób? Co za przedziwny absurd.
Moi rodzice tworzą bardzo fajne małżeństwo, na emeryturze kupili sobie namiot i zaczęli włóczyć się po Polsce. Mama czuła się bosko, nie miała żadnych uderzeń gorąca – chyba że dzięki tacie:). To on był i jest jej hormonalną terapią zastępczą. Ale myślę, że mama nie miałaby problemu z przekwitaniem nawet bez mężczyzny. Jest zbyt aktywna, zajęta, ciekawa świata. Nie gapi się w sufit i nie rozmyśla o swoich wygasłych jajnikach…
Kiedyś, już po urodzeniu dzieci, miała operację ginekologiczną. W rodzinie krążą legendy o tym, jak przed narkozą prosiła chirurga, żeby od razu wyciął jej wszystko, „co zbędne” i będzie miała spokój raz na zawsze. Część personelu się śmiała, lekarz był raczej obruszony i oczywiście nie zgodził się. Na dodatek palnął mamie umoralniającą mówkę na temat cudu kobiecości. A moja mama popukała się czoło i powiedziała ponoć: Panie doktorze, cała moja kobiecość mieści się tutaj – w głowie.
Mam nadzieję, że pójdę w jej ślady, zamiast rozpaczać, że już nigdy w życiu nie zażyję pyralginy ani nie zniszczę prześcieradła:). Myślenie macicą jest mi obce.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze