Czy moja przyjaciółka odbija mi męża?
CEGŁA • dawno temuWiele razy słyszałam o ostracyzmie wobec samotnych kobiet – że się ich nigdzie nie zaprasza w obawie o odbicie faceta, że są traktowane jak zagrożenie. Zawsze byłam ponad to, ponad schematy! Ale po urlopie myślę, że… coś w tym jest! Jakim prawem, kiedy ja leżę rozespana w łóżku, moja najbliższa podobno przyjaciółka w obcisłych legginsach szturcha mojego męża i namawia go na rower?
Dzień dobry, Cegło!
No i mam za swoje, to znaczy pierwsze dwa tygodnie wakacji — totalna porażka! Czemu? Bo żyję już 33 lata na tym świecie i ciągle jestem naiwna, ufna, nie znam ludzi, z którymi spędzam większość czasu? Pewnie taka będzie Twoja odpowiedź i wcale się nie zdziwię. Ale wściekła jestem i nikt tego nie powstrzyma, a może Ty.
Mam przyjaciółkę, chyba nadal ją mam? – od 18 lat, od pierwszej klasy liceum. W odstępie roku brałyśmy ślub, nasze córki dzieli 3 lata różnicy wieku.Aneta, moja przyjaciółka, rozwiodła się jakiś czas temu, była w rozsypce, ok. Jej Olga jest już czternastolatką, wyglądającą, nie skłamię, jak maturzystka, a nasza za to jeszcze źrebiątko, nieważne.
Postanowiliśmy z mężem, że zabieramy Anetę i Olusię nad morze, w takie miejsce, do którego jeździmy od wieków, kiedyś jeszcze z namiotem… Od paru lat wyhaczyliśmy do wynajęcia piętrowy drewniany domeczek pod lasem, który dzieli wieś od morza, naprawdę czarowne miejsce. Z górką luźne dla 3-osobowej rodziny, ustaliliśmy więc, że jedziemy w piątkę, Anetka z Olą na poddaszu, my bierzemy dół.
Chodzi o to, że Aneta od początku „pokazała diabła”, zupełnie nie wiem, dlaczego. Nie oczekiwałam żadnej wdzięczności, chcę to postawić jasno, na co dzień każda z nas żyje własnym życiem i w tym codziennym życiu, pośród pracy i uganiania się za tzw. godziwym bytem, konfliktów miedzy nami nigdy nie było. Pomyślałam tylko, po rozmowie z mężem, że Jej generalnie jest ciężej, bo jest i takie wspólne wakacje, tylko z czynszem za domek na nasz koszt, będą ekstra pomysłem. Aneta przyklasnęła, wyobrażałyśmy sobie wspólnie długie nasiadówy przy grillu i winku, wielogodzinne spacery po plaży, powrót do dziewczyńskich rozmów, takie tam.
Niestety, wyszło inaczej. Najpierw pokłóciły się ze sobą nasze dzieci. Olga, wydaje się dojrzalsza, dziecinnie i okrutnie gnębiła naszą Baśkę: szpanowała pośród rówieśników, poniżała ją jako mniejszą, na przykład mniej sprawną w siatkówce czy pływaniu, co dla mnie jest żenujące, nie opiekowała się nią, kiedy były same we dwie, nie wykazywała żadnej odpowiedzialności, tylko wrogość i drwinę (moja córeczka zresztą do tej pory to odchorowuje, bo Ola do pewnego stopnia i momentu była dla niej autorytetem). Mama nie interweniowała. Efekt był taki, że po kilku dniach, zamiast odpoczywać i się relaksować, usiedliśmy do „negocjacji”, by pogodzić nasze córki i jakoś dotrwać do końca wyjazdu, a nie było to łatwe z innych względów, o których teraz…
Czemu nazwałam Anetę diabłem? Może przesadzam. W każdym razie – panoszyła się w domku, generalnie. Robiła nam pobudkę codziennie o 5.00 – 7.00 rano, bombardując pomysłami: a to wyprawa na rowery (mieliśmy wypożyczone na miejscu), a to na wschód słońca, a to do lasu nie wiem na co – grzyby, jagody? Chyba jeszcze za wcześnie… Kiedy się buntowałam, że jestem na urlopie i zasadniczo chciałabym wypocząć, także od wstawania o świcie – wyśmiewała mnie i, co gorsza, zaczynała, jakby od czapy, przemawiać za moimi plecami do Marka, mojego męża! To skoro ja nie chcę, może on się wybierze? I tak dalej…
W wiosce, na wspólnych posiłkach, to była istna katorga! Aneta miała pretensje o wszystko: kolejkę do smażalni, niedosmażoną rybę, fakt, że oboje z mężem palimy przy stoliku, pijąc piwo (zaznaczam, że nie paliliśmy przy dziewczynkach ani podczas jedzenia, ale w sumie wcale nie mam ochoty tłumaczyć się z tego, jak spędzam zasłużony urlop).
No i już. Wróciliśmy we wrogim nastroju. Nie potrafię nad tym zapanować, że mam żal nie tylko do Anety, ale i do męża!
A teraz napiszę coś naprawdę strasznego. Wiele razy słyszałam o ostracyzmie wobec samotnych kobiet – że się ich nigdzie nie zaprasza w obawie o odbicie faceta, że są traktowane jak zagrożenie. Zawsze byłam ponad to, ponad schematy, uwierz mi! Ale po tym urlopie paskudnie sobie myślę, że… coś w tym jest! Jakim prawem, kiedy ja leżę rozespana w łóżku, moja najbliższa podobno przyjaciółka w obcisłych legginsach szturcha mojego męża i namawia go na rower?
Ja i Aneta na razie, od powrotu, nie rozmawiamy ze sobą. Mój mąż nie widzi problemu i śmieje się ze mnie. Czy jestem paranoiczką? Czy mam zrobić pierwszy krok tylko dlatego, że ona jest samotna?
Radź!
Rabarbara
***
Droga Basiu, jak sadzę:)
Masz rację, wykluczanie rozwiedzionych kobiet z towarzystwa jest barbarzyńskie! Zwłaszcza, gdy dotyczy to przyjaciółki… Z góry zakładamy, że ONE czyhają na naszych mężów i kochanków – i wbrew pozorom, mniej w tym atawizmu, a więcej kulturowych nawyków i schematów. Jest cudownie, gdy człowiek potrafi się ponad to wznieść, powiedzieć: dość! Jak Ty powiedziałaś.Na nieszczęście, nie doceniłaś stopnia frustracji Anety. Może zabrakło Wam czasu, by po Jej rozwodzie o tym szczerze pogadać. A wyjazd narodził się spontanicznie… I poleciało.
Osobiście nie sądzę, by Twoja przyjaciółka świadomie „dybała” na Twojego męża lub chciała wykazać wyższość swojego dziecka nad Waszym. Zwłaszcza w sytuacji, gdy znacie się od wielu lat i nigdy przedtem takich konfliktów między Wami nie było. Takie rzeczy dzieją się, wyłaniają, ujawniają samoistnie, na przykład – mówię o przyjaciółce – pod wpływem depresji, świadomości przegranej. Na pewno nie pomożesz Jej, finansując wspólny wyjazd – wiem, brzmi to nieprawdopodobnie, ale Ona, zamiast wdzięczności, może poczuć nienawiść… Że Wam jest dobrze, Wam się udało – a Jej nie. Pomyśl: czy to nie ludzkie?
Chciałabym poruszyć tu jeden niezwykle ważny aspekt psychologiczny, o którym lubimy zapominać: bardzo często ranimy ludzi, którzy znają nasze słabości. Obracamy się przeciwko nim. Ty znasz słabości Anety i pokazałaś wprost, że chcesz Jej pomóc. Weź pod uwagę to, jak Ona się czuje wobec Ciebie. Najprawdopodobniej jako ta, która „przegrała” swoje życie – nawet jeśli to nieprawda i za wcześnie o tym przesądzać. Różnie jeszcze może się ułożyć Wasze życie.
W skrócie – namawiam Cię gorąco do wyrozumiałości i wyciągnięcia ręki do – póki co – samotnej matki. Wydaje mi się, że jesteś pewna swojego małżeństwa, nie powinnaś więc pozwolić, by trudna sytuacja przyjaciółki zachwiała Twoim zaufaniem wobec Niej czy Marka. Nie warto we wszystkim doszukiwać się premedytacji. Niegrzeczne wyskoki Anety przy stole czy nietakty a propos wspólnego spędzania czasu spisałabym jednak na karb frustracji. A jedyne, co możesz Jej w tej chwili zaofiarować, to bezwarunkowa przyjaźń, prawda?
Uwierz.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze