Jeszcze do niedawna zapachy Serge Lutensa znałam tylko ze słyszenia - z opowieści koleżanek, które wychwalały ich oryginalność i trwałość oraz z kobiecych czasopism. Dlatego też ucieszyłam się ogromnie, gdy podarowano mi jeden z nich.
Five O’Clock Au Gingembre to udany prezent od cioci z USA, umieszony w prostym flakoniku (50 ml) bez zbędnych zdobień. Wodę perfumowaną pokochałam, gdy tylko zbliżyłam nos do pachnącego nią nadgarstka. To zapach esencjonalny, wyrazisty, zawiesisty, gęsty i chorobliwie trwały. Mocny aromat czarnej, suszonej, liściastej, wysokogatunkowej herbaty, osłodzonej pełną łyżeczką miodu przeplata się w nim z wanilią, labdanum, bergamotką, kandyzowanym imbirem i nieco męskim wetiwerem. W tle zaś pobrzmiewają paczula, kakao i kręcący od czasu do czasu w nosie pieprz.
Całość jest pięknie skomponowana. Tworzy bowiem słodką, ale nie przesłodzoną, esencjonalną herbacianą całość, podszytą znakomicie dobranym bogactwem przypraw.
Nuty zapachowe: bergamotka, miód, paczula, pieprz, ciemne kakao, kandyzowany imbir, wetiwer, wanilia, labdanum (kadzidło).
Podana przeze mnie cena jest orientacyjna. W USA Five O'Clock Au Gingembre EDP kosztuje około 80 USD.
Producent | Serge Lutens |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 300.00 PLN |