Przepiękny zapach z 2006 roku na zimę - i na wiosnę, a także chyba lato i jesień. Najciekawsze chyba wydanie szyprów, jakie spotkałam w perfumach. Wśród cukierkowych zapachów, jakimi raczą nas ostatnio firmy jest to produkt, który zdecydowanie się wyróżnia. Zapach słodki i świetlisty jak zakochani pod księżycem...
Nuty zapachowe:
- głowy: cytrusy, kolendra, zioła, gałka muszkatołowa,
- serca: róża, mimoza, białe kwiaty, brzoskwinia,
- bazy: mech, paczula, miód, piżmo, drzewo sandałowe.
Słodkie kwiaty otulają drzewno-szyprowe akordy bazy i wibrują na skórze jak rozedrgane promienie słoneczne w parku. Mamy cytrusową świeżość, słodycz akacjowego miodu, elegancki chłód białych kwiatów, przebitych znienacka przepiękną francuską czy angielską różą stulistną w bukiecie naprzemian z irysów i mimozy. Paczula i drzewo sandałowe nadają głębi, ale cudownie wyważone nie dominują i zapach pozostaje świetlisty, o wyraźnej strukturze.
Autorem zapachu jest Dominque Ropion, któremu zawdzięczamy długą listę perfumiarskich bestsellerów jak: Amor-Amor, London (Burberry), Pure Poison, Jungle, Tresor i wiele innych, jeden z najlepszych nosów International Flavors & Fragrances Inc. Podobno niezwykłość jego zapachów bierze się z wyraźnego napięcia budowanego między wolnością a precyzją - w Soir de Lune napięcie przebiega raczej między chęcią wodzenia mężczyzn na pokuszenie a normami savoir-vivre'u. To kobieta w kaszmirze i jedwabiach, spódnicy za kolano ciasno opinającej biodra i bluzce zapiętej pod samą szyję, ale za którą odwracają się wszyscy mężczyźni.
Jak to w przypadku perfum szyprowych bywa, pachną ładnie lub nie w zależności od skóry. Niektóre mają odczyn jakby stworzony do ich towarzystwa i rozwijają je w przepiękne słodko-gorzkie akordy, inne – „warzą” je w kwaśnawy, męczący zapaszek rodem z piwnicy. Na mojej skórze pachną jak szalone - lśniące, miodowo-kwiatowe w chłodne dni, w dni cieplejsze dostają paczulowego ciężaru i orzeźwiającej goryczki. Przeraźliwie trwałe - nadgarstek pachnie nawet kilka dni, dokładna kąpiel oczywiście zmywa zapach na amen. Ubrania czy szale pachną nim tygodniami.
Butelka okrągła, ciężka, szklana z metalowym korkiem - rzeźbą Bronisława Krzysztofa. Przypomina księżyc w pełni, perfumy mają bladożółtą barwę odbitych promieni słońca. Nie nadaje się raczej do noszenia w torebce, ale ze względu na trwałość nie ma takiej potrzeby. Ładnie wygląda na łazienkowej półce.
Rozchorowałam się najpierw z miłości do tego zapachu, a potem z nienawiści do jego ceny. 100 ml to wydatek rzędu prawie 700 zł!!! Dlatego też niewiele perfumerii sprzedaje setki. 30 ml można kupić za nieco ponad 300 zł. Znacznie bardziej demokratyczne ceny proponują serwisy aukcyjne (dla znawców umiejących w lot odróżnić autentyki od podróbek), czy też perfumerie internetowe.
Mnie się udało kupić setkę za niecałe 300 zł, choć muszę przyznać, że pukałam się dobrze w głowę pytając sama siebie, czy faktycznie chcę mieć największe możliwe opakowanie (przypomnę, że perfum tak trwałych, że jedno psiknięcie wystarczy, aby otulały nas przez cały dzień - dlatego najlepiej psiknąć je w powietrze i przejść przez chmurkę zapachu, aby uniknąć perfumowanej plamy w jednym miejscu). Chyba chcę.
Jedna z konsultantek w perfumerii powiedziała mi, że klientki jak już trafią na ten zapach, to pozostają mu wierne i kupują karnie setkę za setką. Dołączyłam do szeregu.
Producent | Sisley |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 680.00 PLN |