Krem Derma Genesis wpadł do mojego koszyka podczas spaceru między półkami Rossmanna, gdy nic innego nie prezentowało się na tyle przekonująco by z nim zwyciężyć. Oprócz promocji, do zakupu zachęciło mnie opakowanie – nie słoiczek, ale duża „fiolka” z dozownikiem.
Mimo tak „groźnie” brzmiącej nazwy, producent nie określa przedziału wiekowego pań, do których kosmetyk jest kierowany. Co więcej, nigdzie nie pada nawet określenie „cera dojrzała”. Zadaniem kremu jest po prostu nawilżanie, wygładzanie, przywrócenie właściwego napięcia i sprężystości, ujednolicenie kolorytu i rozświetlenie – takie potrzeby mogą mieć kobiety dosłownie w każdym wieku.
Kosmetyk ma bardzo lekką, nietłustą konsystencję, wchłania się błyskawicznie. Jego formuła przypomina nieco bazę pod makijaż i pod makijażem sprawdza się świetnie. Nie przyspiesza przetłuszczania cery, choć na nadmiar nawilżenia też nie można narzekać – w tej kwestii spisuje się słabo, jednak być może to pozory, bo suche skórki (które są zmorą mojej mieszanej cery) nie pojawiają się. Krem lekko napina cerę, ujędrnia i wygładza, powoduje, że skóra jest aksamitnie gładka w dotyku. Zawiera także rozświetlające pigmenty, jednak nie potęgują one efektu świecenia skóry - widać je dosłownie pod lupą, ale ich wpływ na optyczne wygładzenie cery jest ogromny.
Jedyne, co odrobinę mi przeszkadza to bardzo intensywny, dojrzały, orientalno-kwiatowy zapach, który dość długo utrzymuje się na skórze.
Flakonik mieści standardowe 50 ml kosmetyku.
Jestem z niego bardzo zadowolona i polecam, choć nie jestem pewna czy wszystkim, bo posiadaczki suchej cery mogą jednak czuć dyskomfort i niedosyt nawilżenia.
Producent | L'Oreal |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: przeciwzmarszczkowe |
Przybliżona cena | 56.00 PLN |