Ćwierć wieku stuknęło parę miesięcy temu nie skłoniwszy mnie do jakichś specjalnych refleksji na temat stanu mojej skóry. Przyszła zima (o ile tak to w tym roku można nazwać), mnóstwo stresów i roboty, rekordy w ilościach wypalanych papierosów i do pewnych refleksji jednak się skłoniłam. A mianowicie takich, że spanie z twarzą w poduszkę wciśniętą przestało mi służyć. Skóra się coś dziwnie nie chce "wyprostować" rano, oczęta mam pogniecione, wokół ust okazała zmarszczka mimiczna, że o upiornej ziemistości cery nie wspomnę. Okazało się, że nie bardzo umiem znaleźć krem wystarczająco silny na moją przypadłość a jednocześnie wystarczająco delikatny jak na mój wiek (bo nie wierze w zapewnienia, że za silny nie szkodzi), no i moją kieszeń.
Trafiłam na ten krem, wzbudził zaufanie ekstraktem z ziół, czy raczej jednego zioła a mianowicie rozmarynu. Opakowanie jest szklanym słoiczkiem, brzydkie (ale to żaden problem), ciężkie i dość niebezpieczne w moich zawsze czymś usmarowanych w łazience rękach. Zapach delikatny, przyjemny. Konsystencja lekka, dobrze się wchłania.
Działanie? Żadne! Krem nie nawilża, moją cerę przesuszył. Przeciwzmarszczkowość żadna, ujędrnienie żadne. Trochę się wystraszyłam, że może to ze mną jest tak źle, ale na szczęście już powoli zapominam o problemie dzięki innemu kosmetykowi. Ten natomiast wylądował w śmietniku, bo nawet do smarowania butów się nie nadał.
Odradzam, chyba, że ktoś jest bardzo ciekawy, bo cena niewielka, ale i tak większa od jakości!
Producent | Eva Natura |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: przeciwzmarszczkowe |
Przybliżona cena | 6.00 PLN |