Opakowanie tuszu Volumetrix wygląda inaczej niż zazwyczaj wyglądają produkty Astora - nie jest czarne tylko cyklamenowe, świecące (widać wpływ modnej obecnie stylistyki lat 80tych). Tradycyjna szczoteczka została zastąpiona plastikową jednostronną płaską szczoteczką (coś na kształt plastikowej szczoteczki do zębów). Nie jest to znany już grzebyk, bo szczoteczka ma kilka rzędów "plastikowego włosia". Rzeczywiście jest to zdecydowanie największy atut Volumetrixa - ponieważ aplikacja jest bardzo łatwa, rzęsy się rozczesuje idealnie, nie zostają grudki tuszu, a jeśli rzęsy się skleją, można je jeszcze raz rozczesać.
Konsystencja jest dość płynna, ale tusz się nie rozmazuje, można umalować rzęsy kilka razy (w zależności od stopnia pogrubienia, który chcemy osiągnąć). Nie brudzi powiek. Nie ma grudek, na szczoteczkę nabiera się zazwyczaj tyle ile trzeba, nie potrzeba nią "kręcić" w tubce.
Moim zdaniem to najlepszy z tuszy Astora, które próbowałam, dlatego zdecydowałam się na wystawienie mu "laurki". Cena w stosunku do jakości jest naprawdę atrakcyjna. Nie wiem, jak wydajny okaże się Volumetrix, ale zamierzam kupić go jeszcze raz, gdy zużyję obecne opakowanie.
Polecam szczególnie osobom, które lubią mieć jeden tusz do wielu zadań - delikatny makijaż, ale wyraźne rzęsy na dzień i bardzo mocno podkreślone, teatralne niemal rzęsy na wieczór (wtedy trzeba już poświęcić więcej czasu na nałożenie kilku warstw tuszu). Zdecydowanie 5+ za wymysł z nową szczoteczką, która mam nadzieję, zostanie zastosowana też w innych tuszach na rynku.
Kolor jest głęboki - jest to mocno czarny tusz.