Moje rzęsy są rzadkie, cienkie i krótkie, dlatego mascara to jeden z najstaranniej dobieranych przeze mnie kosmetyków. Nie mam jeszcze swojego ulubionego tuszu do rzęs, choć z wielu byłam już całkiem zadowolona. Jestem jednak wymagająca. Ten wcale nie był mi potrzebny, ale na kosmetykach Applause nigdy się jeszcze nie zawiodłam i byłam ciekawa, jak sprawdzi się tusz tej firmy. Dość długo się zastanawiałam, czy go kupić, aż w końcu to zrobiłam. Jedynym, jaki był dostępny w jedynym sklepiku w moim mieście oferującym kosmetyki Applause był Flash Silk Max Mascara – tusz modelujący i rozdzielający rzęsy, jak pisze o nim producent. Według niego po użyciu rzęsy będą dokładnie rozdzielone i wymodelowane, wyraźnie pogrubione, wydłużone i wzmocnione.
Opakowanie zawiera aż 12 ml produktu, jest jasnoszare, niezbyt wyrafinowane. Znajduje się na nim pełna informacja o tuszu, ale złote napisy niestety szybko się ścierają. Po dłuższym używaniu, nie wiem nawet dokładnie kiedy, zaczęła pękać mi zakrętka, ale i tak tusz nie wypływa i nie mam żadnych obaw, kiedy wkładam go do podręcznej kosmetyczki.
Konsystencja, w przeciwieństwie do opakowania jest dość wyjątkowa – wspaniale ujął to producent – kremowo-żelowa. Wydawało mi się, że zawiera coś tłustego, bo ciekawie błyszczy na szczoteczce. Rzeczywiście - w jego składzie znajduje się olejek rycynowy, dobrze wszystkim znany, jako odżywka do rzęs! I naprawdę działa – mascara wcale nie niszczy włosków! Niestety, wbrew zapewnieniom producenta skleja rzęsy i to dość mocno, bo na szczoteczkę nabiera się zbyt dużo tuszu. Ale i na to mam sprawdzony sposób – rozczesuję je osobną szczoteczką. Robię to zawsze, niezależnie od tuszu i w tym wypadku sprawdza się wspaniale – rzęsy są porządnie pogrubione, wydłużone i rozdzielone i trwają tak bardzo długo, bo tusz ani się nie osypuje, ani nie rozmazuje, choć wodoodporny nie jest. Zgodzić muszę się też z producentem, który zapewnia intensywny kolor bez ryzyka usztywniania. Nie robią się również żadne grudki.
Szczoteczka jest zupełnie dobra, nie za twarda, dość gęsta, zwęża się na końcu. Gdyby tylko otwór, przez który się ją wyciąga został również zwężony, nabierałoby się mniej tuszu, a więc rzęsy nie byłyby nim posklejane. Takie rozwiązanie poprawiłoby także wydajność kosmetyku, choć i tak nie narzekam na nią – używam go jakieś dwa miesiące i wygląda na to, że starczy na kolejne dwa, albo i dłużej. Producent postarał się o przyjemny zapach. Nie potrafię go bliżej określić, ale na pewno nie jest odpychający, przeciwnie – podoba mi się.
Oko dzięki tej mascarze może wyglądać naturalnie, w sam raz na dzień lub, jeśli się postaramy, tajemniczo i uwodzicielsko – idealnie na wieczorne wyjście.
Demakijaż nie sprawia najmniejszego problemu. Każde mleczko czy płyn z łatwością usunie mascarę całkowicie.
Wszystkie jej cechy świadczą o doskonałej formule tuszu z niezbyt udanym opakowaniem. Gdyby zwężono ujście szczoteczki i poprawiono wytrzymałość plastiku, z jakiego wykonane jest opakowanie, ewentualnie upiększono image, Silk Max Mascara byłaby mascarą praktycznie bez wad. Mimo drobnych niedoskonałości, warto skusić się na tusz firmy Applause. Ja z pewnością zrobię to jeszcze nie raz.