Jak głosi etykietka, w Morzu Martwym znajduje się 21 cennych minerałów. Ekstrakt z nich połączono z wyciągiem z mandarynki i imbiru w peelingu Deadseasource w celu stworzenia kosmetyku działającego antystresowo.
Do plusów z pewnością można zaliczyć fakt, że skóra po peelingu jest gładka i miękka, a kosmetyk jej nie podrażnia.
Więcej jest niestety minusów. Opakowanie nie jest zbyt poręczne, jeśli korzystamy z niego pod prysznicem - moja kabina nie jest wielkich rozmiarów i musze wielokrotnie zamykać i otwierać tubkę w czasie aplikacji, jeśli chce postawić ją na półeczce.
Drugim mankamentem okazał się dla mnie zapach imbiru. Podobał mi się w sklepie, w domu okazał się o wiele mocniejszy - w zasadzie jest zbyt intensywny i duszący. Zapach imbiru ogólnie uważam za bardziej energetyzujący niż kojący, więc rzekome działanie odstresowujące w moim przypadku się nie sprawdza.
Tego peelingu używam raczej z konieczności, bo nie chciałabym wyrzucić pełnej tubki do kosza na śmieci, a nikomu ze znajomych również nie przypadł do gustu.
Producent | Deadseasource |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Peelingi |
Przybliżona cena | 25.00 PLN |