Zwarty, brązowy peeling o konsystencji mokrego piasku i o mocnym zapachu, który mnie kojarzy się z ciasteczkami, (mimo, że producent zapewnia, że to aromat mango) zainteresował mnie od razu, bo bardzo lubię peelingi z naturalnym składem. Ten okazał się bardzo dobry!
Przede wszystkim nie jest to peeling dla osób preferujących delikatne ścieranie i nie polecam go wrażliwcom, bo jest naprawdę mocny i ostre drobinki z pestek malin mogą podrażniać.
Nakładam go na lekko zwilżoną skórę, nie pieni się, ale trzeba bardzo uważać, bo z powodu konsystencji lubi spadać na podłogę, poza tym jest tłustawy, więc trzeba być ostrożnym by się nie poślizgnąć pod prysznicem. Rezultaty używania są wyczuwalne od razu. Skóra jest tak gładka w dotyku, że nie potrzebuje już żadnego balsamu (dotyczy to nawet skóry suchej), czuć na niej lekki nawilżający film.
To naprawdę bardzo porządny peeling, który skutecznie złuszcza martwy naskórek, pięknie pachnie i ma doskonały skład. Mnie nie trzeba już nic więcej. Może tylko opakowanie mogło być bardziej efektowne, bo szary 250ml słoiczek prezentuje się dość przeciętnie, ale nie to jest przecież najważniejsze.
Skład: Butyrospermum Parkii ( Shea) Butter, Amygdalus Dulcis ( Sweet Almond) Oil, Cocos Nucifera ( Coconut) Oil, Rubus Ideaeus ( Raspberry) Fruit Powder and Prunus Amygdalus Dulcis ( Sweet Almond) Oil and Sucrose Laurate and Citrus Aurantium Dulcis ( Orange) Fruit Water, Parfum, Decyl Oleate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Aqua, Limonene
Producent | Clochee |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Peelingi |
Przybliżona cena | 59.00 PLN |