Po kremach BB popularne stały się obecnie kremy CC, które mają jeszcze lepiej upiększać twarz, wyrównywać koloryt i sprawiać, że będziemy wyglądać naturalnie, ale lepiej. Ja znalazłam już swój ulubiony krem tego typu, choć oczywiście chętnie testuję co nowego mają do zaoferowania inne marki. Tak też w moje ręce trafił ten oto krem CC marki Avon odcieniu Natural Beige i z przykrością muszę mu wystawić niską notę, bowiem moja cera kompletnie go nie polubiła. To naprawdę jeden z gorszych tego typu kosmetyków jakie stosowałam.
Krem zapakowano w nieprzezroczystą, czarną tubkę 30ml i za to odejmuję ocenę , bo nie da się przez to kontrolować ubytku, co więcej tubka ta ma zwykła zakrętkę, która również jest nieporęczna. To pierwsze wady produktu. Do odcienia nie mam zastrzeżeń, bo mimo że na początku bałam się, iż będzie za ciemny to o dziwo taki nie jest i dobrze wygląda na mojej jasnej karnacji i nie odznacza się. Zapach jest podobny jak w zwykłych kremach tej marki, czyli dla mnie chemiczny i niezbyt ładny, ale na szczęście nie jest mocno wyczuwalny.
Konsystencja jest niezbyt gęsta, choć też nie lejąca, ale nałożenie tego kremu wymaga cierpliwości, bo trochę się maże aczkolwiek można z tym dość do ładu.
Mam cerę bezproblemową i od takiego kremu wymagam przede wszystkim wyrównania kolorytu czego ten w ogóle nie robi co bardzo mnie rozczarowało. Co więcej już w trakcie aplikacji niesamowicie natłuszcza twarz, która wygląda jakbym wsmarowywała w nią olejek! Wszystkie pory są podkreślone, twarz wygląda nieświeżo, a przecież dopiero co ten kosmetyk nałożyłam... Nie znoszę kiedy kosmetyk przyczynia się do tak szaleńczego błysku mojej cery tym bardziej, że od dłuższego czasu jest ona ´´uspokojona´´ i nie reaguje sama z siebie nadprodukcją sebum. Jedynym ratunkiem jest tu użycie dość mocno matującego pudru, który sprawił, że cera przestała się świecić tyle, że nie na długo, bo po 2 godzinach znów pory wyszły na wierzch i wyglądałam jakbym właśnie przebiegła maraton w 30stopniowym upale.
Producent zapewnia, że produkt ma także za zadanie ukryć niedoskonałości przebarwienia. No cóż nie zgodzę się z tym. Kryć to ten krem nie kryje w najmniejszym stopniu, a już na pewno nie zakamuflował moich niewielkich posłonecznych przebarwień w okolicach oczu z którymi byle korektor daje sobie radę. Oczywiście nikt tu matowania nie obiecuje ( choć byłoby pożądane) i też go nie otrzymujemy, za to nawilżenie istotnie jest wyczuwalne, choć nie powala i myślę, że posiadaczki cery suchej będą zawiedzione.
Dodatek filtru SPF 20 to miła rzecz szczególnie, że nie mogę sobie pozwolić na nieużycie kosmetyku do twarzy bez filtru wychodząc w słoneczny dzień, bo mam tendencję do tworzenia się przebarwień i muszę odpowiednio się chronić. Filtr, który tu mamy istotnie spełnia swoją rolę, bo po całym dniu na dworze nic nowego mi się nie pojawiło. Niestety w składzie występuje kontrowersyjny Benzophenone-3, którego ja osobiście się go wystrzegam i to drugi powód mojej niechęci do tego produktu. Zresztą wystarczy tylko spojrzeć na listę składników i widać od razu, że króluje tam sama chemia.
Jestem na nie i nie polecam.
Skład: Aqua, Homosalate, Ethylhexyl Methoxycinnamte, Propanediol, Butyloctyl Salicylate, Benzophenone-3, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Silica, Octocrylene, Dilauryl Thiodipropionate, Ceteareth-20, PEG-8, Glycerin, Octyldodecanol, C30-45 Alkyl Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Phenoxyethanol, Cetyl Hydroxyethylcellulose, Hydrogetanted Lecithin, Stearoxytrimethylsilane, Ceteth-2, Kaolin, Stearyl Alcohol, Caprylyl Glycol, Hydroxyethyl Acrylate / Sodium Acrylodimethyl Taurate Copolymer, Disodium EDTA, Ethylene Brassylate, Parfum, Isohexadecane, Polysorbare 60, Ascorbyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, Glycyrrhiza Glabra ( Licorice) Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extracy, Retinyl Palmitate, Tetrahexyldecyl Ascorbate, Tocopherol, Mica, CI 77491, CI 77492, CI 77499
Producent | Avon |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: tonujące |
Przybliżona cena | 32.00 PLN |