Peelingi uważam za jeden z ważniejszych kosmetyków pielęgnujących ciało. Nie ma to jak porządne "ścieranie" - skóra odżywa, promienieje i jest idealnie gładka. Przechadzając się po jednej z drogerii, mój wzrok przykuł właśnie ten peeling oliwkowy. Cena jest niezwykle zachęcająca, w dodatku ubóstwiam oliwkowe kosmetyki, więc produkt znalazł się raz, dwa w mojej kosmetyczce. Jeszcze tego samego wieczoru przed wyjściem na imprezę wypróbowałam jego działanie.
Zapach - jest naturalny, nieco "trawiasty", taki z kategorii zielonych. Mi pasuje. Bardzo szybko się ulatnia, po wytarciu ciała ręcznikiem praktycznie go nie czuję.
Konsystencja jest, moim zdaniem, za rzadka. Bardzo trzeba uważać, by nie wylać połowy kosmetyku. W przezroczystym żelu zatopione są zielone kuleczki - drobinki ścierające. Jest ich średnio dużo, ale ładnie wygładzają skórę. Są one niestety syntetyczne. Od pewnego czasu preferuję peelingi naturalne, w których drobinkami są np. starte łupiny orzecha czy cukier. Ciało jest gładkie i napięte, jednak moja sucha skóra po takim peelingu domaga się porcji balsamu.
Opakowanie (150 ml) jest proste i praktyczne - tuba stawiana na zakrętce z klapką, którą otwiera się bez trudności, nawet długimi paznokciami.
Mimo kilku wad - polecam.
Producent | Marion |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Peelingi |
Przybliżona cena | 6.00 PLN |