Maska ma postać kolagenowego, hydrożelowego płatu, który należy ułożyć na kilkanaście minut na newralgicznym miejscu – w tym przypadku na szyi lub dekolcie. Nie trzeba z nią leżeć, bo trzyma się skóry całkiem dobrze, jednak lepiej nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie schylać się (bo „ucieknie”).
W jej składzie zawarto naturalny kolagen morski, drobinki złota (żeby nie było ku temu wątpliwości – maska ma złoty kolor), proteiny soi, wyciąg z czerwonych alg, kwas hialuronowy, olejek różany i winogronowy, alantoinę, witaminy młodości A, C i E. Polecana jest do skóry w każdym wieku, zwłaszcza wrażliwej i wymagającej regeneracji. Olejek różany nadaje jej przyjemny, delikatny zapach.
Czego należy się spodziewać po sesji z „szokową” maską? Producent informuje, że odmłodzenia, poprawy elastyczności, napięcia i jędrności skóry, spłycenia zmarszczek, głębokiego nawilżenia, odżywienia, regeneracji i redukcji przebarwień.
Efekt końcowy był „szokująco” słaby, bo oprócz schłodzenia, niezbyt trwałego nawilżenia i wygładzenia, skóra mojego dekoltu nie zmieniła swojego wyglądu. Podrażnienia, zaczerwienienia i przebarwienia pozostały a to właśnie na ich likwidację liczyłam najbardziej. Być może w przypadku poważniejszych niedoskonałości, na dojrzałej lub zniszczonej skórze albo przy regularnym stosowaniu rezultaty będą lepsze.
Mnie pierwsze efekty (a w zasadzie ich brak) a do tego cena, skutecznie zniechęciły do dalszych eksperymentów.
Producent | BeautyFace |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Szyja, dekolt, biust |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |