Wraz z chłodami październikowo-listopadowymi, z zapałem odświeżamy swą cieplejszą garderobę, do łask wracają wełniane swetry i ciepłe podkoszulki. Szalik, rękawiczki, płaszcz - to nasze sposoby na ochronę przed zimnem. Ja, prócz uzupełniania braków w stosownej odzieży komponuję również poszczególne elementy mojego zimowego zestawu pielęgnacyjnego - chomikuję zatem bogate w składniki odżywcze kremy, preparaty chroniące przed negatywnym oddziaływaniem czynników zewnętrznych etc. Wśród takiego zestawu nie mogło oczywiście zabraknąć odpowiedniego kremu do biustu – wszak okres grzewczy, różnice temperatury oraz ciągły kontakt z tkaninami mają swój wpływ, szczególnie na suchą skórę. Tym razem wybór padł na krem do biustu Flower Secrets.
Krem ma za zadanie zwiększać elastyczność skóry, regenerować, nawilżać, a także działać przeciwzmarszczkowo. Wśród składników znajdziemy między innymi kolagen, elastynę, masło Shea, Monoi de Tahiti i ekstrakt z grzybów Shiitake. Opakowanie kremu to estetycznie wyglądający słoiczek o subtelnej szacie graficznej, który ładnie prezentuje się na półce. Krem ma gęstą, bogatą konsystencję, co jest dużą zaletą - nietrudno o nabranie odpowiedniej ilości i rozprowadzenie jej na skórze, niezależnie od tego, czy jest ona całkowicie sucha, czy nie. Mimo swej masełkowatej treści kosmetyk ładnie się rozprowadza i bardzo dobrze wchłania, co stanowi słaby punkt 90 % takich specyfików. W tym przypadku jednak krem świetnie współpracuje ze skórą, dzięki czemu nie uświadczymy efektu lepkiego dekoltu.
To, co najlepsze w tym kremie to efekty. Daje on natychmiastowe uczucie intensywnego odżywienia i nawilżenia, rozpieszczając skórę, która odpłaca się zadziwiającą miękkością i gładkością. Ma też delikatne działanie ujędrniające – myślę, że dzięki temu sprawdzi się nawet przy dość dużych biustach. Krem nie wywołał u mnie podrażnień ani wysypu krostek, skóra po jego zastosowaniu jest wręcz ukojona. Co ciekawe, efekt odżywienia utrzymuje się właściwie przez cały dzień – producent zaleca co prawda stosowanie rano i wieczorem, jednak przy skórze bez skłonności do nadmiernego przesuszania jedna aplikacja dziennie powinna zupełnie wystarczyć.
Właściwie jedyna rzecz, jaką nieco zmieniłabym w tym kosmetyku to zapach. Jest całkiem ładny, kwiatowy (to chyba ów bez, widoczny na etykiecie opakowania), ale jak dla mnie mógłby być jednak odrobinę mniej intensywny. Choć oczywiście zapach to chyba najbardziej subiektywna kwestia pod słońcem i każdy podchodzi do niej inaczej. Zwolenniczki aromatu bzu powinny być ukontentowane.
Podsumowując, jest to bardzo porządny krem do biustu, oferujący intensywną, skoncentrowaną pielęgnację. Szczególnie powinien przypaść do gustu osobom o suchej, zmęczonej ogrzewaniem i klimatyzacją skórze, jak i kobietom dojrzałym (preparat ma w końcu działanie przeciwzmarszczkowe). Cena jak na kosmetyk tej jakości jest bardzo przyzwoita, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę oferowaną pojemność kremu - 240 ml - to znacznie więcej, niż oferują nam producenci drogeryjnych specyfików tego typu.
Polecam.
Producent | Abacosun |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Szyja, dekolt, biust |
Przybliżona cena | 26.00 PLN |