"Tusz posiada wyjątkową szczoteczkę z ultra delikatnymi włóknami, które otulają każdą rzęsę pojedynczym pociągnięciem. Rzęsy natychmiast są pogrubione i wymodelowane. Specjalna formuła High-Tech przedłuża szczoteczkę 4 mm włóknami Black Extensions, dzięki czemu chwyta ona rzęsy rozdzielając je bez efektu grudek. Widocznie wydłużone rzęsy od 71% do 83%. Mascara pogrubia je aż trzynastokrotnie. Testowana dermatologicznie. Odpowiednia dla osób noszących soczewki kontaktowe".
Uwielbiam tusze z dużymi puszystymi szczoteczkami, dlatego koniecznie musiałam przetestować nowość marki Astor. Spodobało mi się niebanalne, nieco futurystyczne czerwone opakowanie tuszu (12 ml). Szczoteczka faktycznie okazała się bardzo przyjemna w użyciu, pięknie rozdziela i podkręca rzęsy. Tusz ma też ładny, głęboki czarny kolor. Niestety, chyba tutaj kończą się zalety produktu.
Przede wszystkim konsystencja tuszu jest zbyt sucha, na szczoteczkę nabiera się mało produktu, przez co słabo pogrubia rzęsy. Największym minusem jest to, że tusz zwyczajnie wykrusza z rzęs i osypuje się pod oczami. Zawiera maleńkie włókienka, które lubią podrażniać moje oczy.
Z pewnością nie jest to tusz dla osób mających cienkie i rzadkie rzęsy, czyli takich jak ja.