Z powodu dość dużego osłabienia chorobą musiałam na jakiś czas zaniechać ćwiczeń gimnastycznych. Oczywiście, gdy doszłam do siebie, wróciłam do mojego wieczornego zwyczaju, jednak skórę postanowiłam ratować także jakimś mazidłem poprawiającym jej „kondycję” i elastyczność. Mój wybór padł na krem przeciw rozstępom z serii Bioetyc firmy Deborah.
Prawdę powiedziawszy skusiła mnie do tego zakupu nie tylko nadzieja na dobre działanie kosmetyku, ale także duża pojemność tuby: aż 300ml (w przypadku mojego egzemplarza klapka tuby była strasznie uparta, no i otwierać ją musiałam zębami). Zapach kremu można w zasadzie wyczuć dopiero po rozsmarowaniu go na skórze – jest bardzo delikatnie „roślinny”.
Firming Stretch Mark Body Cream przeznaczony jest do skóry z tendencją utraty napięcia i elastyczności. Substancje w nim zawarte (m.in. olej Tamaku, proteiny zboża) mają za zadanie zmniejszanie rozstępów, wzmocnienie i uelastycznienie skóry, wykazują także działanie łagodzące.
Preparat ten wmasowywałam zgodnie z zaleceniem producenta, tzn. rano i wieczorem. Tuba wystarczyła mi na około 5 tygodni regularnego stosowania. Krem bardzo ładnie się wchłania, nie klei się i nie pozostawia tłustej warstwy. Skóra po nim jest bardzo przyjemna w dotyku i robi wrażenie niemal natychmiastowo uelastycznionej. Tak naprawdę jednak efekt ujędrnienia zauważalny jest po mniej więcej miesięcznym stosowaniu. Zastanawiam się jednak, czy gdybym nie wspomagała się gimnastyką, efekt byłby ten sam. Jeśli chodzi natomiast o rozstępy, no cóż, za taką cenę to powinny przynajmniej zblednąć...
Krem Bioetyc wykazuje zdecydowanie lepsze działanie ujędrniające, niż „antyrozstępowe”, co może zniechęcić niektóre z potencjalnych nabywczyń kosmetyku. Za kwotę, którą wydałam na ten krem na pewno można znaleźć znacznie lepszy specjalistyczny kosmetyk. Jednak z moim problemem nieźle sobie poradził, stąd za działanie cztery punkty.
Producent | Deborah |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Antycellulitowe, rozstępy |
Przybliżona cena | 100.00 PLN |