Tym razem Puma zawędrowała gdzieś na obrzeża sztuki i uparcie stara się wszystkich przekonać, że ma z nią jakiś związek. Slogany reklamowe, choć można tu mówić już o standardzie, wprost ociekają głębokimi zapewnieniami o oryginalności, wyjątkowości i szczytach duchowych uniesień. A tym czasem...
Powielenie utartego, mało oryginalnego schematu: damskie są różowe, męskie niebieskie – żeby przypadkiem ktoś się nie pomylił! Trzeba przyznać, że sam flakonik wypadł dość ciekawie – ma przedstawiać tubkę (kremu do rąk, pasty do zębów, kremu do golenia taty, pasty do czyszczenia mebli?) – skojarzenie z farbą malarską było moim ostatnim – a tego oczekuje od nas producent. Wygląda ładnie, zwłaszcza jak frunie na łazienkowe kafelki – „nóżka” jest strasznie nie stabilna, na szczęście grube szkło trzyma się mocno w jednym kawałku (jeszcze).
Sam zapach – jestem odrobinę nim zdegustowana. Spodziewałam się czegoś twórczego, oryginalnego, może nawet odrobinę ekscentrycznego czy zwariowanego, a tym czasem Puma zrobiła dokładnie to, co zwykle – w ogromną kampanię ubrała przeciętny zapaszek, jakich wiele można znaleźć na najniższych półkach drogerii, czy w zwykłych kioskach. Co sezon nowy zapach, a ich ilość najwyraźniej nie idzie w parze z jakością, tylko z ceną – każdy kolejny jest droższy od poprzedniego! Dobre dla osób, które kreatywnie chcą przepłacić.
Nuty głowy to: grejpfrut, czerwone jabłko i poziomka.
Nuty serca: frezja, konwalia, egzotyczne kwiaty Cejlonu, różowy pieprz.
Nuty bazy: piżmo, ambra i drzewo sandałowe, wanilia.
Zapach zaczyna się świeżo, kusi kwiatowo, a kończy się ciężarem i bólem głowy – zupełnie jak jakaś młodzieżowa impreza. Ja z czegoś takiego już wyrosłam. Poleciłabym go zatem nastolatkom, z racji ceny – majętnym, ale ta idea jest sprzeczna sama w sobie, więc nie polecam nikomu.
Cena za flakonik 20 ml to około 50 zł, 30 ml kosztuje 70 zł, a 50 ml – 110 zł.
Producent | Puma |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 50.00 PLN |