Bulwersująca literatura!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuW powieści „A Suitable Job For A Woman” McDermid opisała życie kilku kobiet – prywatnych detektywów z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W jednej z opowieści pojawia się bohaterka o imieniu Sandra, która swoim wyglądem przypomina figurkę ludzika reklamującego opony Michelin. Emerytka po przeczytaniu książki doszła do wniosku, że to ona została negatywnie przedstawiona przez McDermin i że należy się jej zemsta. Dziś literackie konflikty rodzą się już tylko na linii: pisarz - celebryta. Przykład: Andrzej Żuławski i Weronika Rosati.
Dziś wyłącznie w polityków rzuca się jajami, farbą lub zepsutym jedzeniem, bo to oni spędzają nam sen z powiek, będąc obiektami społecznej nienawiści. Celebrytów natomiast darzymy uwielbieniem, naśladując ich sposób mówienia, zachowania i ubioru. Cóż, nadeszły czasy, że nikt już nie pamięta o prawdziwych artystach: pisarzach, poetach i malarzach, którzy kiedyś namiętnie elektryzowali opinię publiczną. Wydarzenie, o którym pisze brytyjski „Guardian” i „Daily Mail”, wydaje się przeczyć tej tezie. Gazety informują nas o tym, że 64-letnia emerytka Sandra Botham oblała farbą znaną autorkę kryminałów Val McDermid. Jaki był powód? Otóż w powieści „A Suitable Job For A Woman” McDermid opisała życie kilku kobiet – prywatnych detektywów z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W jednej z opowieści pojawia się bohaterka o imieniu Sandra, która swoim wyglądem przypomina figurkę ludzika reklamującego opony Michelin. Emerytka po przeczytaniu książki doszła do wniosku, że to ona została negatywnie przedstawiona przez McDermin i że należy się jej zemsta. Teraz sąd wydał wyrok: Sandra Botham jest winna napaści na McDermid!
Czy emerytka miała powody do ataku? A może była wtedy niepoczytalna? Tego nie chcemy rozstrzygać. Ważne jest to, że ktoś zaatakował pisarza. Żadnemu autorowi nie można życzyć takiej przygody! Zdecydowanie nie! Ale z drugiej strony Val McDermid może być z siebie dumna: jej książka wywołała emocjonalną reakcję i zmusiła kogoś do złamania norm i obyczajów. A to już sukces! Takie reakcje były kiedyś na porządku dziennym. Chociażby na przełomie XIX i XX wieku, w epoce modernizmu, kiedy Stanisław Ignacy Witkiewicz i Stanisław Przybyszewski bulwersowali opinię publiczną swoim zachowaniem i książkami. Dziś literackie konflikty rodzą się już tylko na linii: pisarz — celebryta. Przykład: Andrzej Żuławski i Weronika Rosati. Wyjaśnienie jest proste: literatura nie dotyka już spraw zwyczajnego obywatela. Powiedzmy raz jeszcze: nikogo nie zachęcamy do ataków na autorów, chociaż zależy nam na tym, by książki znów wywoływały w nas emocje: bulwersowały, podburzały, zachęcały do rewolucji. Czy dziś znajdziemy takie tytuły?
Źródło informacji: guardian, dailymail, zdjęcie autorki pochodzi ze strony valmcdermid.com (fot. Mimsy Moller)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze