O tej limitowanej edycji tuszu w "imprezowych kolorach" dowiedziałam się z jednego z kobiecych czasopism. Poszukiwałam go przed sylwestrem, ale dopiero niedawno zauważyłam go w drogerii. Czarne pudełeczko zawierało zestaw: tusz w jednym z trzech odcieni oraz płyn do demakijażu gratis. Na odwrocie pudełka zachęcano do nadania rzęsom trójwymiarowej czerni a zdjęcie przedstawiało trzy szczoteczki: z odcieniem czerwieni (Black Ruby), zieleni (Black Emerald) i niebieskiego (Black Saphire). Zdecydowałam się na odcień czerwieni.
Z rzeczonego czasopisma dowiedziałam się, że tusz ten pod wpływem światła będzie mienił się w tych właśnie kolorach. Od razu go wypróbowałam i... zupełnie nic. Ani przy świetle, ani bez. Tusz jest koloru raczej brązowego, rzęsy w efekcie czarne, konsystencja tuszu pozostawia wiele do życzenia a i czarny efekt nie był zachwycający. Rzęsy są może i grubsze, ale nierównomiernie.
Poczułam się oszukana.
Wygląda na to, że ten tusz to wielka niewiadoma. Z opakowania nie wynika nic na temat jego właściwości, a zdjęcie kolorowych szczoteczek na odwrocie jest mylące. Jedyna informacja to tekst w gazecie. Dałam się nabrać i zdecydowanie nie polecam!
Punkty przyznaję jedynie za opakowanie (identyczne jak standartowy Volume Flash), bo jest naprawdę ładne i zgrabniutkie. Szkoda, że tylko ono jest faktycznie czerwone...