Ten balsam po goleniu to prezent, jakim mój mąż został obdarowany podczas Gwiazdki. Ponieważ do tej pory używał raczej wód po goleniu, balsam miał być miłą odmianą. I chociaż mój ślubny zawsze uważał, że nic tak nie zdezynfekuje zmaltretowanej po goleniu cery jak alkohol zawarty w wodach po goleniu, to jednak używa tego balsamu z niespotykanym dla niego zachwytem. A więc każdy poglądy może zmienić, jak widać....
Opakowanie o pojemności 100 ml zawiera jasno zielonkawy żel-krem, bo stricte balsamem bym go nie nazwała. Zapach subtelny, dyskretny. Sam balsam ma za zadanie koić i nawilżać. Co do kojenia to można powiedzieć, że to fakt - łagodzi podrażnienia, zapewne dzięki zawartemu w nim aloesowi. I to wydaje się o niebo lepsze dla zmaltretowanej, męskiej cery, niż mocno alkoholowe wody, które jakby pięknie nie pachniały, to jednak wysuszają... Ja bym na pewno świadomie swoich nóg po depilacji alkoholem nie potraktowała.
Co do nawilżenia - też działa. Cera mojego faceta jest delikatniejsza, bardziej nawilżona i milsza w dotyku. I choć on z całego serca nienawidzi kremów do twarzy (nawet tych typowo męskich), to jak widać ten produkt przypadł mu do gustu.
Polecam więc z całym przekonaniem dla panów spragnionych czegoś więcej jak tylko piekielnego ognia na twarzy po goleniu.
Producent | Gillette |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy, balsamy po goleniu dla panów |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |