Całkiem niezły debiut innego tuszu Delia Glamour Fashion w mojej kosmetyczce, zachęcił mnie do wypróbowania kolejnego z tej serii. W wersji dla oczu wrażliwych brakowało mi niestety „efektów specjalnych” – miałam nadzieję, że takowe zapewni mi wariant pogrubiający. Niestety trochę przeliczyłam się.
Konsystencja i działanie obu tuszy są niemal identyczne. Na rzęsach kosmetyk jest bardzo czarny, dzięki obecności odżywczych olejków nie usztywnia włosków, ale ponownie pojawia się problem mazania i drobnych uciążliwości przy demakijażu. Jedyna istotna różnica, jaką udało mi się uchwycić to inna budowa szczoteczki – tutaj jest trochę większa i z rzadszym włosiem, co przynajmniej w teorii powinno umożliwić nałożenie większej ilości tuszu dla uzyskania obiecywanego pogrubienia. Niestety nie działa to jak powinno. Maksymalny efekt to oko nieco bardziej wyraziste niż w wydaniu „codziennym”, o „full volume” absolutnie nie ma tu mowy. Większa ilość warstw też go nie ratuje, bo przy 3 – 4 warstwie pojawiają się już grudki a na dokładkę w ciągu dnia, od czasu do czasu, rzęsy dają znać o tym, że tuszu jest za dużo (pojedyncze rzęsy z górnej i dolnej linii sklejają się). Trzeba więc zachować umiar.
Kosmetyk nie podrażnia oczu i ma przyjemny, kremowo-drewniany zapach. To i uroda opakowania są chyba jedynymi mocnymi stronami tego kosmetyku. Tusz sam w sobie nie jest najgorszy, tylko szkoda, że obiecywanego pogrubienia nie można uzyskać żadnym rozsądnym sposobem. Kolejny kosmetyk do „naturalnego” makijażu rzęs nie był mi potrzebny...