Pastelowy, rozświetlający róż na policzki wydawał mi się być wprost idealnym pomysłem na dodanie odrobiny blasku i świeżości wiosennemu makijażowi. Niestety przy pomocy tego kosmetyku cel jest raczej nie do osiągnięcia.
Preparat zamknięty jest w maleńkiej, niezbyt pięknej, 7ml tubeczce, wyglądającej jak próbka jakiegoś kosmetyku. Jego konsystencja przypomina mus, nie jest ciężka, ale na skórze sprawia bogatej. Na szczęście kremowa baza szybko wchłania się i skóra staje się sucha, nawet matowa. Róż rozprowadza się gładko i równomiernie. Jest wodoodporny, co znacznie zwiększa jego trwałość. Nie pachnie.
Niestety jego zasadniczą wadą jest dobór kolorów. Z dwóch dostępnych, jeden jest gorszy od drugiego. Wybieramy między cielistym, lekko pomarańczowym różem a cukierkowo-pastelową różową landrynką. Jestem w posiadaniu tego pierwszego – sprawiał wrażenie bardziej naturalnego, jednak na mojej jasnej (jeszcze nie opalonej) skórze prawie wcale go nie widać – nie ma ani koloru, ani połysku, ani rozświetlenia. Dopiero korzystając z powiększającego lusterka mogę zobaczyć, że coś mam na twarzy. Po co w takim razie używać takiego kosmetyku? Testując w drogerii ten drugi, landrynkowy – miałam nieodparte wrażenie, że wprost idealnie nadawałby się do charakteryzowania siniaków, podbitych oczu lub ostatecznie jako blady cień pod łuk brwiowy. Być może efekt byłby lepszy u posiadaczek ciemnej karnacji, choć mimo wszystko obawiałabym się nienaturalnego efektu w przypadku obu kolorów.
Pomysł i wykonanie bardzo dobre, lecz kolory mocno chybione i głównie ze względu na to - odradzam!
Producent | Manhattan |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Róże w kremie |
Przybliżona cena | 16.00 PLN |