Wiosna w tym roku nie rozpieszcza nas słonecznymi promieniami. Słoneczne paznokcie jako antidotum na brzydką pogodę i na poprawę humoru? To byłby dobry pomysł, gdyby zabrać się do niego z należytą starannością, a tym czasem...
Z dwóch dostępnych odcieni, cielistego, matowego różu i perłowej, bananowej żółci na mojej półce wylądował ten drugi. Zasadniczą wadą tego lakieru jest zbyt silnie kryjący kolor – stąd zapewne biorą się wszystkie jego wady. I choć jasny, żółty kolor nie zapowiadał tego typu problemów, podczas malowania powstają potworne smugi (niezależnie od tego czy używamy bazy, czy nie, czy zachowujemy wszelkie środki ostrożności, czy malujemy „na żywioł”). Pojedyncza warstwa jest prawie niewidoczna, natomiast każda kolejna sprawia, że nietransparentny kolor z wątpliwą ozdobą smug i prześwitów raczej szpeci niż zdobi paznokcie. I nawet, kiedy cudem uda się pomalować paznokcie tak, że smug nie ma – wygląda to sztucznie i ciężko.
Poza tymi, dla mnie chyba jednak najważniejszymi cechami, lakier jest całkiem dobry. Mimo standardowej, przysadzistej buteleczki, pędzelek jest jakby dłuższy niż zwykle – maluje się nim wygodnie (szkoda tylko, że z nienajlepszymi efektami). Lakier ma dobrą konsystencję, schnie szybko, nawet przy większej ilości warstw a na paznokciach wytrzymuje do 3 dni – oczywiście w zależności od nasilenia prac domowych. Stawia go to bardzo wysoko wśród innych lakierów Manhattan’u.
Nie jestem z niego zadowolona, ale polecam miłośniczkom jasnych, silnie kryjących kolorów.