Mówiąc szczerze bardzo długo zastanawiałam się za zakupieniem właśnie tej mascary. Wydać 60 zł tylko po to, by tydzień później szukać kolejnego tuszu – to nie dla mnie. Więc mój zakup przemyślałam dość dokładnie. Zaczęłam od przeglądania dość rozbieżnych opinii na forach. Jednak pewnego lipcowego dnia postanowiłam zajrzeć do Galerii Centrum. Powoli podeszłam do stoiska firmy L'Oreal. Tam leżał jakże słynny tusz: Double Extension. Jednak nie mowa tu o złotym lub niebieskim, lecz o czarnym, o Carbon Black. Postanowiłam, że go zakupię.
Pierwszy tydzień użytkowania tuszu był trudny. Nierównomierne rozłożenie, sklejone troszkę rzęsy. Jednak po tygodniu nauczyłam się nakładać moją mascarę. Rzęsy są naprawdę dłuższe, ślicznie oddzielone, niesamowicie czarne i grubsze.
Opakowanie wcale nie jest wielkie i nieporęczne. Mi się bardzo podoba. Double Extension nie pachnie w ogóle, co mi wcale nie przeszkadza. Konsystencja? W sam raz. Wcale nie gęstnieje po dwóch miesiącach. Działa rewelacyjnie. Tylko jeden minus – cena. Ten tusz nie jest na każdą kieszeń.
Ewentualne niezadowolenie może więc wynikać z tego, że niektóre panie nie umieją go nakładać lub nie mają na to czasu.