Ponieważ ostatnio spędziłam cały dzień na dużo wyższych niż zwykle obcasach, co nie zdarzyło mi się od dość dawna, moje stopy były wieczorem w fatalnej kondycji. Potrzebowały więc natychmiastowego "ratunku", czegoś, co postawiłoby je na... nogi. Przypomniałam sobie o kosmetyku tyle samo prozaicznym, co niezawodnym - soli do moczenia stóp. Stała sobie skromnie w dziesiątym rzędzie na łazienkowej półce, zepchnięta na totalny margines.
Pojemnik z przezroczystego plastiku mieści 500 g soli. Sól zawiera leczniczy szlam i ług ciechociński oraz olejek eukaliptusowy i cytrynowy. Jest drobnoziarnista, intensywnie pachnie mentolem (to akurat lubię). Wrzucona do wody barwi ją na mocno różowy kolor - dość dziwny, ale do przyjęcia - w końcu nie kolor jest w tym przypadku najważniejszy. Sesja powinna trwać około 15 minut, a do jej przeprowadzenia potrzebna jest niewielka garść soli rozpuszczonej w ciepłej wodzie. Oczywiście w moim wykonaniu trwało to prawie trzy razy dłużej, przy użyciu garści kilku (czy też garstek).
Nie chcę być posądzona o zbytnią egzaltację, ale ta sól działa cuda - cudownie odpręża i rozgrzewa, pozostawiając stópki zregenerowane, a skórę mięciutką i zadbaną. Tej jesieni pewnie jeszcze nie raz po nią sięgnę przy okazji przemarznięć i tym podobnych, mało przyjemnych sytuacji. Dobrze sprawdza się też jako panaceum na wszelkiego rodzaju otarcia delikatnego naskórka, np. kiedy "przyzwyczajamy" stopy do nowych butów (w moim przypadku to prawie za każdym razem przysłowiowy pot i łzy). Po takiej "kąpieli" wszystko, czego potrzeba moim stopom, to cieplutkie skarpetki i chwila odpoczynku. Sól - marzenie.
Nie pamiętam już jak weszłam w posiadanie soli Salvitu, ale produkty tej firmy można nabyć w sieci. Ceny od około 6,50 zł do 10 zł za 500 g.
Producent | Salvit |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Stopy |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |