Kolejny produkt z linii Slim Body Kolastyny, którego nie polecam. Jego celem jest ujędrnienie skóry przy jednoczesnym lekkim jej przybrązowieniu – ideał, prawda? Zwykle bowiem musimy wybierać, czy walczymy z cellulitem i zwiotczeniem, czy z białym kolorem.
Niestety jednak, nie sposób sprawdzić, czy mleczko istotnie świetnie sobie radzi ze zwiotczałą skórą oraz nierównościami wynikającymi z cellulitu, bo jego zapach jest tak odstręczający, że nie sposób go używać. To zapach spalenizny, znany każdemu, kto kiedyś używał samoopalacza czy balsamu brązującego. O ile jednak balsamy wielu marek radzą sobie z tym problemem, o tyle Kolastyna z bliżej nieznanych mi przyczyn postanowiła nie maskować tego w żaden sposób. Chyba tylko samoopalacze kupowane w kioskach jakieś 10 lat temu charakteryzowały się podobnym aromatem. Co więcej, nawet zakładając, że preparatu używać się będzie tylko na nogi, nadal nie można wytrzymać zapachu. Siedzi on na skórze, wzmaga się jeszcze przy kąpieli w kilka godzin po aplikacji i nie daje o sobie zapomnieć.
Opakowanie to typowa dla tej serii tuba z klapką, o pojemności 200 ml. Wygodna, ale cóż z tego. Zawartość nie nadaje się do użytku.
Producent | Kolastyna |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Samoopalacze i balsamy brązujące |
Przybliżona cena | 11.00 PLN |