Zasadniczą wadą większości samoopalaczy jest powolne działanie. W ciągu tych trzech godzin, kiedy kosmetyk utlenia się na skórze, często uda nam się nabawić smug, plam, zacieków, tylko dlatego, że jego cienka warstwa wciąż znajduje się na skórze i przypadkowo może się przemieścić. Kiedy na opakowaniu tego specyfiku wyczytałam, że daje efekt zaledwie w jedną godzinę – jednoznacznie postanowiłam, że musze go mieć.
Mleczko zamknięte jest w 150ml, przezroczystą buteleczkę, o ciekawym, anatomicznym kształcie. Bardzo wygodnie leży w dłoni. Niestety brak jej klapki, a zakrętka nieco ujmuje uroku. Wylot butelki też nie wygląda zbyt zachęcająco, ale podczas użytkowania nie sprawia najmniejszych problemów. Całość wykonana jest solidnie i estetycznie.
Co oznacza, że kosmetyk to 3 w 1? Ma rozświetlać, nawilżyć oraz wygładzić skórę i stworzyć naturalną opaleniznę. Nic dodać, nic ująć.
Rozświetlenie uzyskane jest przez ogromną ilość mikrodrobinek, pięknie opalizujących w słońcu. Nigdy nie przepadałam za tym, gdyż zawarte w balsamach zatykają pory mojej skóry i przyczyniają się do powstawania wyprysków. Tutaj nic takiego się nie dzieje. Zawartość drobinek sprawia, że mleczko staje się specyfikiem typowo dziennym – nakładam i wychodzę z domu. Zwykle balsamy brązujące stosowałam na noc – miałam większą pewność, że nic się nie rozmaże. Ciekawa odmiana. Mały minus – drobinki lekko brudzą ciemne ubrania.
Nawilżenie jest długotrwałe i bardzo przyjemne. Kosmetyk wchłania się bardzo szybko, nie lepi się i nie ma prawa rozmazać, dlatego też nie powstają żadne zacieki czy smugi. Skóra staje się gładka i bardzo przyjemna w dotyku.
Natomiast efekt opalenizny to najlepszy, jaki udało mi się uzyskać za pomocą kosmetyku. Kolor skóry jest bardzo naturalny i stosunkowo ciemny, mimo że mam bardzo jasną karnację. Nakładając go dość niedbale nie udało mi się spowodować plam, czy zacieków. Na szczęście ma świetną konsystencję i nie trzeba się mocno przy tym starać. Duży plus za lekko brązową barwę samego mleczka – widać gdzie zostało już nałożone, co ułatwia równomierne rozprowadzenie. Dzięki tym właściwościom idealnie sprawdza się przy optycznym kształtowaniu sylwetki – wystarczy nanieść go na mięśnie skośne brzucha i talia wygląda smuklej; podobnie z twarzą – nałożony jedynie w zewnętrznych kącikach czoła i na kościach policzkowych. Do tego trwałość koloru jest porażająca – na twarzy do tygodnia, a na ciele do dwóch tygodni bez poprawek po jednorazowej aplikacji. Oczywiście stosowanie go w krótszych odstępach czasu wzmacnia i pogłębia opaleniznę. I naprawdę wygląda pięknie już po godzinie!
Jednak najprzyjemniejszy z tego wszystkiego jest zapach. Stanowi połączenie aromatu brzoskwini, kokosa i wanilii, nieco słodki, bardzo apetyczny, nie ciężki, nie duszący. Utrzymuje się dość długo na skórze. Może kłócić się z perfumami, ale może je także zastąpić. Typowy samoopalaczowy, brzydki zapach zupełnie nie występuje, co mnie straszliwie zdziwiło i ogromnie ucieszyło.
No i ostatnia sprawa – wady. Po pierwsze cena - nawet po zniżkach dość wysoka, ale warto. Po drugie wydajność – stosowany tylko do twarzy starcza na wieki, na całe ciało – znacznie krócej. W końcu to tylko 150ml.
Drogie panie, kosmetyk jest niesamowity – zupełnie zmienił moje spojrzenie na kosmetyki samoopalające. Zapewne zmieni także Wasze. Gorąco polecam!
Producent | Yves Rocher |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Samoopalacze i balsamy brązujące |
Przybliżona cena | 52.00 PLN |