Lubię, kiedy krem do rąk ładnie pachnie. Ręce niestety bardzo często lądują w okolicach twarzy i nosa, a kiedy mazidła na nich zastosowane nie pachną zbyt przyjemnie – to skutecznie potrafi zepsuć humor.
Nie spodziewałam się, że oliwkowy krem Anidy aż tak zniechęci mnie swoim zapachem! Oliwki kojarzą się raczej z ostrymi, zielnymi aromatami. Ale tutaj pachną jak babcine kwiatuszki, jak najgorsze perfumy z kiosku. Zapach jest ciężki i duszący, nie trudno o ból głowy. Do tego – o zgrozo – utrzymuje się na skórze bardzo długo.
Po wmasowaniu niestety piecze tam gdzie skóra jest uszkodzona - na dłoniach to bardzo częste. Krem powinien łagodzić ten stan, zwłaszcza, że ma działać regenerująco. Jest średnio gęsty, ale z powodu zawartej oliwy z oliwek – dość tłusty. Bardzo długo się wchłania, nieprzyjemny „poślizg” wyczuwalny jest jeszcze godzinę po aplikacji, dlatego najlepiej jest stosować go przed snem. Rano skóra jest gładka i zregenerowana, ale bez rewelacji. Producent poleca stosowanie go kilka razy dziennie – najlepiej niech sam spróbuje!
Zawartość witaminy E, prowitaminy B5 i roślinnej kreatyny ma wpływać dobroczynnie i regenerujaco na paznokcie. Tu też bez rewelacji. Efekty działania nie odbiegają od tych uzyskanych za pomocą innych, zwyczajnych kremów.
Opakowanie – zwyczajne, mieszczące 100ml. Niestety uciekająca zakrętka zamiast klapki do reszty zniechęca do stosowania.
Znacznie lepiej sprawdza się, kiedy stosowany jest do pielęgnacji stóp – przynajmniej nie trzeba go wąchać. Najlepiej jednak omijać go w sklepie szerokim łukiem!
Producent | Anida |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Dłonie i paznokcie |
Przybliżona cena | 3.00 PLN |