Kolejny kosmetyk, który niszczy skórę.
Jakiś czas temu opisałam kosmetyk, który miał modelować ciało, ale wysuszał skórę na tyle skutecznie, że było to widoczne już po kilku dniach. Jak się przekonałam, można lepiej, czy raczej gorzej.
Preparat Lumene ma ciekawą formę pianki. Producent zaleca nałożyć na problematyczne miejsca i wmasować w skórę. Uprzedza, że może się pojawić uczucie mrowienia. Istotnie, pojawiło się. Pomyślałam, że to dobrze, bo to znaczy, że preparat działa, po czym założyłam piżamę i udałam się na spoczynek. Następnego dnia, kiedy zdjęłam piżamę, zobaczyłam coś potwornego: przesuszoną, łuszczącą się skórę wszędzie tam, gdzie użyłam pianki Lumene. Skóra mnie piekła, była napięta, okropność. Zużyłam ogromną ilość masła do ciała, żeby jakoś pomóc sobie. Po czym spojrzałam z nienawiścią na opakowanie Lumene i zrozumiałam, w czym rzecz.
Otóż wspominane przez producenta ekstrakt z brzozy i kofeina nie są na głównym miejscu składu. Kofeina jest gdzieś w 1/4 od końca, wyciąg z brzozy – na samym końcu. Zaś na trzecim miejscu składu, po wodzie i butanie (tak, tym gazie) widzimy alkohol denaturowany. I od razu wiadomo, dlaczego w ciągu kilku godzin moja skóra, potraktowana obficie pianką, zamieniła się w wiór.
Pianka poleciała natychmiast lotem koszącym do kubła na śmieci. To chyba najgorszy kosmetyk, z jakim miałam jak dotąd do czynienia.
Producent | Lumene |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Antycellulitowe, rozstępy |
Przybliżona cena | 52.00 PLN |