Najnowszy tusz MF składa się, jak to teraz często bywa, z dwóch końcówek. Jednak ich zastosowanie nie jest takie, jak w innych tuszach. Pierwsza to klasyczny tusz w kolorze czarnym, brązowym lub bakłażanowym (ciemny, ciepły odcień fioletu), a druga to tusz do podkreślania końcówek rzęs, w kolorze srebrnym, złoto — miedzianym lub bordowym.
Podobne rozwiązanie wprowadziła kilka lat temu firma Bourjois – tyle, że tam tusz do podkreślania rzęs sprzedawany był osobno i gama kolorystyczna była jakby bardziej szalona. Tutaj wszystkie kompozycje kolorystyczne (dostępne w Polsce – poza Polską jest ich kilka więcej) są raczej zachowawcze i nie jest to moim zdaniem tusz dla bywalczyni klubów, raczej dla dziewczyny, która raz na jakiś czas chce dodać błysku makijażowi, nie nakładając brokatowych cieni.
Efekt (w przypadku testowanego przeze mnie połączenia czarnego tuszu i ciemnozłotego tuszu do końcówek) jest bardzo subtelny, w pełni odpowiedni na co dzień. Po pociągnięciu tylko czarnym tuszem, rzęsy robią się czarne, długie, podkreślone, ale nie do przesady. Złoto-miedziany odcień dodaje makijażowi lekkości, trochę odbiera dosłowność czerni i przez to moim zdaniem świetnie pasuje na lato, do lekkich, kolorowych makijaży, którym nie po drodze z mocno wytuszowanymi, grubymi rzęsami. Co ciekawe, rzęsy pociągnięte tylko tuszem kolorowym nie wyglądają już tak dobrze.
Tusz łatwo się zmywa, wystarczy odrobina mleczka na waciku przyłożonym do powieki na kilka sekund. Nie maże się, nie kruszy, ładnie wygląda. Rozważam zakupienie wersji Burning Auburn (oberżyna + bordo), ale żałuję, że w Polsce nie pojawiła się ta z granatowym tuszem i różowym tuszem do podkreślenia.
Producent | Max Factor |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Tusze |
Przybliżona cena | 55.00 PLN |