Od podziwiania kosmetyku w pudełku czasem trudno mi przejść do używania go na co dzień. Tak właśnie było ze złotym pudrem z jesiennej kolekcji Chanel – pięknym, pachnącym, zamkniętym w czarnym pudełeczku i schowanym pod czarną pokrywką. Obawiałam się, że będzie to gadżet raczej na karnawał – ale postanowiłam zaryzykować.
Zaaplikowałam puder dużym pędzlem (nie tym malutkim z kompletu) na podkład + puder (bez drobinek rozświetlających). O dziwo, efekt jest bardzo delikatny – ot, takie rozświetlenie. Dopiero kilka warstw daje nieco mocniejszy kolor, który już można nazwać złocistym. Nadal jednak nie jest to efekt jak z balu przebierańców i nie wygląda się jak jedna z dziewczyn Bonda post mortem.
Peter Phillips, dyrektor kreacji makijażu Chanel, poleca aplikować Gold Fever punktowo na kości policzkowe i czoło, a w wersji wieczorowej na dekolt i ramiona. Czemu nie, ale jeśli skusi Cię wygląd tego limitowanego kosmetyku, będziesz go używać codziennie z przyjemnością.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie całkiem zbliżony efekt można mieć, wydając 20 zł. Ale ponieważ moją rola nie jest porównanie wszystkich ofert na rynku, a poza tym trudno porównywać niską i wysoką półkę, Chanel oceniam wysoko. Nie jest to kosmetyk tylko do podziwiania, mimo wieczorowego wyglądu.
Producent | Chanel |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Pudry prasowane |
Przybliżona cena | 165.00 PLN |