Lansowana parę lat temu przez przerażone doniesieniami o dziurze ozonowej media moda na bladą skórę skończyła się dość szybko – zapewne wtedy, kiedy 9 na 10 kobiet przekonało się, że look a la Nicole Kidman najbardziej pasuje jej właśnie i mało komu innemu. Dlatego też wszelkie specyfiki poprawiające koloryt skóry są popularne i poszukiwane. Polska firma Ziaja już kilka lat temu wypuściła serię Sopot, w skład której wchodzi między innymi krem do twarzy. Używam go tak naprawdę od dawna i uważam za niezły, ale nie pozbawiony wad produkt.
Niestety, trzeba uważać z jego stosowaniem: po pierwsze, barwi dość silnie i niewprawna użytkowniczka może narobić sobie kłopotu. Na szczęście jedna, góra dwie sesje z peelingiem do twarzy naprawiają szkody. Trzeba też uważać przy smarowaniu okolic oczu – jeśli krem dostanie się do oczu, będzie niefajnie (pieczenie, łzawienie, szczypanie). Ale lepszy już kilkuminutowy dyskomfort niż biała skóra pod oczami i na powiekach, silnie kontrastująca z brązem reszty twarzy.
Krem jest dosyć tłusty, więc nawet w dłuższy czas po nałożeniu na twarzy wyczuwalna jest lepka warstewka. Nie to jest jednak największym mankamentem kremu. Jest nim fakt, że krem ów zatyka pory skóry, powodując – razem z poprawą koloru – znaczne pogorszenie jej stanu. I tak naprawdę nie ma na to dobrej rady. Pewnym rozwiązaniem jest kładzenie pod krem preparatu wysuszającego zmiany skórne, ale należy pamiętać, że takie praktyki nie mogą wejść do kanonu naszych działań kosmetycznych.
Tak więc, Sopot tylko połowicznie spełnia obietnice producenta – brązuje. Niestety, o relaksie nie ma co mówić – obserwowanie, gdzie pojawił się niechciany „gość” nie sprzyja rozluźnieniu.
Producent | Ziaja |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Samoopalacze i kremy brązujące do twarzy |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |