Wersja balsamu Holiday Skin na noc - tym razem dla wszystkich rodzajów karnacji - bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Po dobrych piętnastu minutach sterczenia przed półką z balsamami brązującymi, z listą tych teoretycznie najlepszych w ręku (aczkolwiek w owym sklepie niedostępnych), byłam po prostu zła. Zwłaszcza, że reklamowa nagonka rzeczywiście potrafi robić wodę z mózgu. Wyciągnęłam więc rękę po ten balsam. Jednak, ponieważ wybór wersji (jasna/ciemniejsza karnacja) znów nastręczył mi problemów, wybrałam tą na noc. Na dodatek na opakowaniu znalazłam obietnicę intensywnego nawilżania i działania po 3 - 4 dniach, a tego właśnie potrzebowałam na 3 noce przed imprezą.
A teraz konkrety. Przede wszystkim, jest to najlepiej odżywiający skórę balsam, jakiego kiedykolwiek używałam. Rezultat niebywałej miękkości i gładkości już po pierwszej aplikacji – pod tym względem działa lepiej niż niektóre produkty specjalnie do tego przeznaczone, likwidując przez noc przesuszenia i szorstkość. Pierwsze, delikatne efekty widoczne po 2 nocach, a przy tym brak jakże charakterystycznego zapachu samoopalacza, chociaż go zawiera.
Jedyną wadą jest konsystencja, warunkująca niewielką wydajność. Resztę minusów można łatwo wyeliminować, stosując się do instrukcji na opakowaniu i przykładając trochę uwagi do aplikacji. I tak, jeśli nie poczekamy, aż całkowicie się wchłonie, pobrudzimy ubranie. Jeśli nie umyjemy dłoni po użyciu, łudząc się, że to tylko balsam brązujący, a nie samoopalacz, rano czeka nas mała niespodzianka.
Podsumowując - polecam. Efekty są co najmniej zadowalające, jeżeli tylko rozsmarujemy go dokładnie i równomiernie – wtedy nawet schodzenie „opalenizny” jest prawie niezauważalne.
Producent | Johnson & Johnson |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Samoopalacze i balsamy brązujące |
Przybliżona cena | 15.00 PLN |