W wielu kosmetykach możemy spotkać się z efektem chłodzenia. Ma to swoje zwolenniczki, które twierdza, że dzięki temu czuć działanie produktu. Ja zaliczam się przeciwniczek nieznośnego uczucia chłodu. Nie kupuję kosmetyków dających taki efekt, nie ważne czy jest to balsam do ciała czy właśnie błyszczyk.
Ten błyszczyk dostałam i wzbudził moja niechęć jeszcze przed wypróbowaniem. Nie umiem i nie chce się przekonać do efektu chłodzenia i już. Na szczęście Fresh Glossy Gloss jest delikatny, a uczucie odświeżenia - chłodzenia tak lekkie i krótkotrwale, że nie przeszkadza mi zbytnio. Jednak błyszczyk jest na tyle przeciętny i wręcz nijaki, że raczej nie będę używała go zbyt często.
Opakowanie to bezbarwna tubka (15 ml) z aplikatorem w kształcie ściętego dziobka. Zawartość nieznacznie pachnie miętą, choć zapach naprawdę jest słabo wyczuwalny. Smaku nie odnotowałam.
Jest absolutnie transparentny i nie zawiera drobinek. Czy to plus czy minus? Dla mnie raczej minus z uwagi na to, że nie przepadam za błyszczykami, które nie nadają koloru. Kosmetyk nabłyszcza, ale fanki ust niczym „tafla jeziora” będą raczej zawiedzione, bo daje on naturalny efekt nabłyszczający, usta nie prezentują się wcale olśniewająco, ale taki look pasuje na okazje, kiedy pragniemy stonowanego i minimalistycznego makijażu.
Według opisu ma również za zadanie odświeżyć oddech. Cóż, podeszłam do tego sceptycznie, bo nie wierzę w takie rzeczy. W końcu to tylko błyszczyk, a nie guma w tubce. Jak łatwo się domyślić efektu odświeżenia nie zaobserwowałam.
Poza tym nie klei się, nie jest ciężki. Trwałość jest średnia. Nie wytrzyma posiłku ani picia, schodzi po mniej więcej 1,5 – 2 godzinach. Nie wysusza ust, choć jakiegoś większego nawilżenia trudno mi było się dopatrzeć.
Nie jest to kosmetyk, który trzeba mieć w kosmetyczce. To produkt, który nie wyróżnia się na tle innych tego typu.
Producent | Sephora |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 39.00 PLN |