Żaden kosmetyk do makijażu nie jest tak wszechstronny i nie sprawia tyle przyjemności co bezbarwny błyszczyk do ust. Czy do stroju sportowego z makijażem „zerowym”, czy do wieczorowego z mocno podkreślonymi oczami – ponętne, wilgotne usta w naturalnym kolorze pasować będą zawsze. Nawet panie deklarujące makijażową wstrzemięźliwość nie pogardzą od czasu do czasu takim błyszczykiem. Ale o dziwo – dobry, bezbarwny błyszczyk trudno znaleźć – najczęstszym problemem jest chemiczny, drapiący w gardło posmak. Inna sprawa – zwykle w paletach wersja bezbarwna jest tylko jedna, do tego odwieczna rozterka – może lepszy będzie półtransparentny, naturalny róż? Propozycja Applause rozwiązuje oba te problemy – w palecie błyszczyków Juicy Crystal są tylko bezbarwne, krystalicznie czyste i bez żadnych pigmentów, a jedyne, co je różni to fantastyczne zapachy.
Kolory są fantomowe (niby są, ale ich nie ma) – w pierwszej chwili zdawało mi się, że to zasługa buteleczki, jednak po bliższych oględzinach wyszło na jaw, że kosmetyk jest delikatnie barwiony – ale na ustach nie zostaje po nim żaden kolorystyczny ślad. Same buteleczki są estetyczne, niewielkie (6 ml), nawet złote napisy trzymają się całkiem przyzwoicie. Aplikator to klasyczna gąbeczka.
Najważniejsze, czyli to, co spowoduje błysk w oczach i mocniejsze zabicie serc wszystkich miłośniczek błyszczyków to zapachy. Do wyboru mamy:
- 801 - pomarańcza („czysty”)
- 802 - guma balonowa, najprawdziwszy Donald (jasnopomarańczowo-różowy)
- 803 - cytryna (żółty)
- 804 - poziomka (jasnoróżowy)
- 805 - mandarynka (jasnopomarańczowy)
- 806 - grejpfrut, przypominający trochę melona, trochę wiśnię (różowy)
- 807 - brzoskwinia (pomarańczowy)
Wszystkie są obłędne, może niezupełnie autentyczne, ale też nie rażą chemią. Moje typy to wszystkie wersje różowe (balonówa, poziomka i grejpfrut). Smaku nie mają, ale występuje złudzenie, które jest zapewne kwestią bliskiego położenia receptorów smaku i powonienia – jego odczuwanie jest subiektywne i eksperymentując z aplikacją przy nosie zatkanym - nie czułam absolutnie nic. Całe szczęście, że kosmetyk nie jest słodki, bo w połączeniu z tak apetycznymi zapachami groziłoby to spożyciem całości przy pierwszym kontakcie. Nic też nie drapie w gardło.
Co otrzymujemy oprócz nieziemskich doznań zapachowych i wilgotnego połysku? Producent obiecuje, że dzięki zawartości witaminy E i prowitaminy B5 kosmetyk pielęgnuje i chroni usta. Jedno jest pewne – nie wysusza, natomiast przy niezbyt silnym mrozie czy wietrze całkiem nieźle spełnia funkcję ochronną. Filtrów nie posiada.
Błyszczyk jest średnio gęsty, na ustach zachowuje się trochę jak olejek – w ogóle się nie klei, ale trzyma się stosunkowo długo, podobnie jak zapach. Dokładnie jak długo? Trudno stwierdzić, bo mając go w zasięgu wzroku trudno powstrzymać się od kolejnych aplikacji, ma się ochotę robić to znów i znów. Nie mając go pod ręką, szybko zapominam, że mam coś na ustach, ale połysk nadal na nich jest. Mimo przerażająco częstych aplikacji, nie ubywa go prawie wcale!
I wszystko to za cenę, do której śmiało możnaby dopisać zero na końcu a błyszczyk wciąż byłby wart jeszcze więcej!
Kiedy już złapiecie tego bakcyla tak jak ja, trudno będzie wam spocząć na jednym egzemplarzu. Ale to jeden ze zdrowszych znanych mi nałogów, więc polecam!
Do zdobycia w mniejszych, niesieciowych drogeriach.
Producent | Applause |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |